sobota, 23 marca 2013

Rozdział 26


Wyznania


    Patryk dzielnie walczył z malowaniem ostatniego pokoju uzyskując całkiem przyzwoity efekt i był dumny z siebie, że zajęło mu to tak niewiele czasu. Kiedy nadawał ścianom barwy, myślał nieustannie o Grzegorzu i o tym, co do niego poczuł.
    Próbował to sobie jakoś zdefiniować, ale im bardziej się zastanawiał, tym gorzej mu to szło. Nie był zbyt mocny w nadawaniu oczywistościom jakiś wysublimowanych nazw, nie miał też do tej pory zbytnio potrzeby, aby w takim szybkim czasie się uzewnętrzniać ze swoich uczuć. W tym przypadku było jednak zdecydowanie inaczej niż zazwyczaj.

Pierwszy raz w swoim życiu trafiła go przysłowiowa strzała Amora. Nie miał wątpliwości, że te uczucia, jakie go ogarnęły są prawdziwe i głębokie. Odnosił też wrażenie, a nawet nabierał z każdą chwilą pewności, że Gregor również darzy go podobnymi. To sprawiało, że postanowił zaryzykować.

Nie traktował tego jako jakąś „zapchajdziurę” po poprzednim związku, gdyż minęło już na tyle sporo czasu, kiedy był z kimś związany, że przywykł do statusu bycia singlem. Nie szukał też nikogo na siłę, by zapełnić pustkę w swoim życiu, czy z naglącej potrzeby posiadania partnera, bo taki był trend wśród jego znajomych. Zdanie innych akurat miał gdzieś, przynajmniej jeśli chodzi o jego życie osobiste.

Zastanawiał się jedynie co z tego wyjdzie, o ile Gregor podzieli jego entuzjazm, gdyż znają się niespełna kilka dni. Na szczęście Patryk nie przejawiał zazwyczaj większej tendencji do zbytniej i głębokiej analizy swoich emocji, czy uczuć, ale tym razem było chyba inaczej, co też go dziwiło.
Wszystko przyjmował z dobrodziejstwem inwentarza w momencie, kiedy się budziło. Wyznawał zasadę, że lepiej żałować iż się nie udało, z takich czy innych powodów, niż tego, że się w ogóle nie próbowało. Tak w zasadzie spędził całe swoje życie idąc na mniej, lub bardziej zaawansowany spontan. Do tej pory całkiem nieźle na tym wychodził i w zasadzie nie zamierzał z tego podejścia rezygnować.

Uznał, że w najgorszym wypadku, kiedy Gregor będzie całkowicie na nie, co do jego „związkowego” pomysłu, potraktuje to jako urlopową przygodę i powróci do dawnego życia z przeświadczeniem mile spędzonych chwil, zyskując przy tym całkiem rewelacyjnego kumpla.

Najgorsze było jednak to, że nie wiedział, jak do tej rozmowy się zabrać. Zawsze trudno mu było wypowiedzieć w jakiś twórczy sposób to, co siedziało mu w głowie. Obawiał się, że Gregor weźmie go za prostaka, któremu odbiło, bo naoglądał się telenowel, czy naczytał romantycznych powieści. Nie uznawał się za głupka, ale też zdawał sobie sprawę, że choćby biorąc pod uwagę dwa różne światy w jakich żyli, nie reprezentuje dość wysokiej ligi. Idąc w myślach dalej tą drogą, zaczął w sobie widzieć więcej minusów, niż plusów, a to budziło wątpliwości, których jednak jednym cięciem się pozbył.

    - Cóż, słowo się rzekło, kobyłka u płotu, szkoda życia na cackanie się z faktami – pomyślał na głos podsumowując dumanie – Niech się dzieje co chce, najwyżej zrobię z siebie kretyna mówiąc mu, że się zakochałem bez opamiętania jak nastolatek w bystrym, przystojnym i silnym facecie.

    Nie wiedział, że Gregor wszedł na górę chwilę wcześniej, chcąc zawołać go na obiad. Stojąc na korytarzu i słysząc te słowa uśmiechnął się, bo wiedział że mógłby Patrykowi powiedzieć dokładnie to samo, mimo, że raczej przypominało to udział w jakiejś kiczowatej noweli.

    - Zrobiłbyś z siebie większego kretyna, gdybyś mi o tym nie powiedział – odparł Gregor
    Patryk skierował wzrok w stronę głosu zupełnie nie przypuszczając, że ujrzy tam Gregora. Pomyślał, że to raczej jego wyobraźnia płata mu figla. Greg jednak stał w drzwiach i uśmiechał się w jego stronę.
    - I czego tak się szczerzysz?
    - Chyba nie sądzisz, że po tym co usłyszałem będę się smucił?
    - Nie wiem, co sądzić – odpowiedział niepewnie Patryk
    - A jeśli powiem, że czuję do ciebie to samo i też byłbym skłonny zrobić z siebie kretyna, żeby ci to powiedzieć?
    - To uznałbym, że obu nas zdrowo powaliło i potrzebujemy leczenia
    - Akurat na leczeniu to ja się znam i diagnozując nasz przypadek obawiam się, że na to nie ma lekarstwa. To po prostu trzeba przechorować i albo się nabierze odporności, albo nas to zabije.
    Gregor podszedł do Patryka, który wciąż trzymał wałek na tyczce przyciśnięty mocno do ściany, po której od nacisku spływa farba drobnymi strugami. Wyglądało to tak, jakby włączono stop klatkę w filmowym poradniku - jak malować ściany.
    - Może byś chociaż odłożył ten wałek, kiedy próbujesz mi powiedzieć, że się we mnie zabujałeś. Poza tym panie doskonały robisz zacieki na ścianie – zaśmiał się Gregor
    - Kurwa!  dopiero teraz mówisz?
    - O zaciekach, czy o tym, że też się zabujałem? Nie chciałem stracić widoku twojej zakłopotanej miny, to takie niecodzienne u macho, a od dwóch dni widzę ją coraz częściej. To urocze.
    - Bardzo zabawne – odpowiedział jedynie Patryk.

    Patryk był trochę zły, bo zupełnie inaczej tę rozmowę sobie wyobrażał, z pewnością nie w momencie, kiedy był umorusany farbą, w dość mało romantycznej chwili i w dodatku kiedy niejako był wzięty z zaskoczenia. Planował przygotować kolację, stworzyć jakąś miłą oprawę do tej rozmowy, skoro pozbył się już Sylwii z domu. Chciał zaaranżować to dokładnie tak, jak się widuje właśnie na telenowelach.

Pospiesznie rozsmarował wałkiem powstałe zacieki, odłożył wałek i usiadł na szeroki parapet. Patrzył trochę zawiedzionym wzrokiem na Gregora, ale z drugiej strony był zadowolony, że doszli do sedna na luzie, bez pompy i chyba w mniejszym stresie, niż podczas tej wyszukanej kolacji, którą planował.

    - Na pewno tego chcesz? – zapytał na potwierdzenie Patryk
    - A gdybym nie chciał, to myślisz, że bym o tym mówił?
    - Musisz odpowiadać pytaniem na pytanie?
    - A tak robię?
    - Nie wytrzymam ! – wykrzyknął Patryk i zawarczał, co miało imitować jego złość.
    Gregor stanął naprzeciw siedzącego Patryka, objął go mocno mimo, iż ten był porządnie wysmarowany farbą i nachylając się patrzył mu głęboko w oczy.
    - Tak nerwusie, chcę tego, bardzo chcę, bo skoro tak mnie na ciebie rąbnęło, to musi to być coś.

    W oczach Patryka pojawiła się wielka radość i wyglądał faktycznie jak nastolatek, który przeżywa swoją pierwszą miłość z motylkami w brzuchu, bezsennością, brakiem apetytu i gonitwą myśli. Stojąc tak objęci zaczęli się całować, zupełnie nie zwracając uwagi, że znowu są obserwowani przez Sylwię, która wróciła się przebrać na wieczorne wyjście.

    - Czy wy możecie wytrzymać bez seksu choć chwilę? – wtrąciła się jak zwykle ignorując konwenanse .
    W tym momencie Gregor złapał leżącą obok Patryka mokrą gąbkę i celując idealnie rzucił ją w stronę siostry. Ta nie zdążyła się uchylić i przyjęła cios na twarz.
    - To makijaż na wieczór masz już z głowy – podsumował Patryk śmiejąc się szyderczo.
    Sylwia zaskoczona i odrobinę wściekła również zaczęła się śmiać.
    - OK. chyba mi się należało. Ogarniam się i znikam gołąbeczki, chyba, że mnie nakarmicie przed całonocną balangą?
    - Nakarmimy – odparł Gregor, a zwracając się do Patryka rzekł – A Ty pod prysznic i na dół, obiad czeka.
    - Hmm, to już wiem, kto tu robi za kobietę – rzuciła Sylwia i zbiegła na dół chcąc uniknąć ciosu czymś cięższym.

    Patryk skorzystał z łazienki na piętrze, a Greg poleciał za siostrą na dół. Chciał się z nią podzielić tą decyzją, jaką podjęli właśnie z Patrykiem, choć wiedział, że mimo szaleńczego usposobienia Sylwii, chyba nie podzieli jego entuzjazmu z powodu własnych doświadczeń ze związkami na odległość. Z tym też chciał coś zrobić, ale to już nie tylko zależało od niego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz