niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 19


Lokum
    Gregor i Patryk utknęli w korkach, jakie wzmagały się w mieście o tej porze dnia .
W trakcie tej przedłużającej się w nieskończoność jazdy, Patryk myślał o Łukaszu i ich przyjaźni. Rozumiał, że Łukasz czuje się samotny w nowym miejscu, ma mnóstwo na głowie, ale z drugiej strony było mu ciężko pogodzić się z myślą, że jego przyjaciel zachowuje się jak rozkapryszona matrona. Postanowił, że nie będzie się tym zbytnio przejmował. W końcu ma kilka dni zasłużonego urlopu i ma zamiar spędzić go tylko skupiając się na przyjemnych rzeczach.
    Bywał służbowo wiele razy w Poznaniu, ale nigdy nie miał wystarczająco dużo czasu, żeby dokładnie zwiedzić miasto i okolice. Tym razem postanowił właśnie nadrobić wszystkie zaległości, a dzięki propozycji Gregora z użyczeniem dachu nad głową nie musiał się zbytnio martwić taką niedogodnością, jaką było szukanie kwatery.
    Grzegorz mieszkał kilka kilometrów poza granicami miasta. Było to na tyle blisko, aby nie tracić zbyt wiele cennego czasu na dojazdy do pracy i na tyle daleko, aby nie odczuwać zgiełku aglomeracji. Okolica była wyjątkowo spokojna i cicha, otoczona lasem i wydawać by się mogło, że mimo wielu niewielkich domków mieszka tu raczej mało ludzi. Gregor cenił sobie to miejsce właśnie za ten spokój.
    Owszem lubił ludzi, od czasu do czasu miał ochotę na wielkomiejskie atrakcje, ale zazwyczaj po ciężkiej pracy zaszywał się w spokoju domu, gdzie miał dość sporą prywatność której nie musiał dzielić z sąsiadami, jak to bywa w przypadku domów z betonu, gdzie ściany wydają się mieć uszy.
    Wjechali na podjazd przed domem. Wysiedli z samochodów. Patryk lustrował nowy domek z poddaszem użytkowym, który całkiem zgrabnie prezentował się na tle sosnowego lasku. Nie był wytworny, czy szczególnie stylizowany. Nie przepadał za wykwintnym stylem architektonicznym i cenił sobie prostotę i funkcjonalność podobnie jak i właściciel.
    - To jesteśmy – powiedział lakonicznie Greg wyjmując z bagażnika torbę Patryka.
    - Całkiem niezła chatka
    - Miło się tu mieszka, ale jeszcze sporo pracy mnie czeka, całe poddasze do urządzenia – odparł Gregor i otworzył drzwi zapraszając gościa do środka.
    W mieszkaniu panował całkiem miły chłód, który był ukojeniem od ciepła nagrzewającego się w czasie jazdy samochodu. Z małego przedsionka weszli do salonu. Patryk zmierzył wzrokiem pomieszczenie i zachwycił się wystrojem. Salon urządzony był w ciepłych klimatach. Drewniane ciemne podłogi, spore okna przez które wpadało do pomieszczenia mnóstwo światła i kominek z kamienia. Zawsze marzył o tym, że kiedyś będzie miał taki domek i kominek. Wyobrażał sobie, że zimowymi wieczorami będzie przy nim spędzał beztrosko czas z miłością swojego życia. Rozmarzył się przez moment i jedynie westchnął.
    - No ja rozumiem, że nie jest to Ritz, ale może mógłbyś wykazać trochę entuzjazmu? – zażartował Gregor.
    - Yyyy, nie, nie. Jest idealnie – odparł Patryk
    - Cieszę się, że Ci się podoba. Czuj się jak u siebie i nie jest to tylko zwrot grzecznościowy – mrugnął Gregor w stronę Patryka. Twój pokój jest na końcu korytarza, zaraz obok mojego. Łazienka naprzeciw, kuchnię widzisz.
    -  Dzięki Gregor, nie będę się zbytnio narzucał swoją osobą.
    - Przestań już być taki poprawny. Gdybym tego nie chciał, to bym Ci nie proponował.
    - No tak, pewnie masz dużo prasowania i sprzątania i szukałeś łosia do czarnej roboty?
    - Przejrzałeś mnie bystrzaku – zaśmiał się Gregor i poszedł do kuchni.
    Patryk zaniósł torbę do przydzielonego mu pokoju, szybko się rozpakował układając w szafce  kilka swoich rzeczy i dołączył do Gregora.
    - Czego się napijesz?
    - Zimne piwo?
    - W lodówce. Tu panuje samoobsługa, a że będziesz tu kilka dni, to status gościa Cię nie obowiązuje.
    - Nie ma sprawy, poradzę sobie – oparł Patryk wyjmując zimny napój.
    - To dobrze, zuch chłopiec! Słuchaj Patryk, muszę troszkę ogarnąć biurokratycznych dupereli, które wcisnęli mi dzisiaj, ale później jestem Twój. To trochę mało gościnne, ale co poradzić. Zajmiesz się sobą przez ten czas?
    -  Jasne, mną się nie przejmuj. Pozwiedzam sobie twoje królestwo jeśli mogę.
    - Przecież mówiłem, żebyś się czuł jak u siebie. Śmiało. Sterta rzeczy do prasowania jest w mojej sypialni – zażartował Gregor, choć zauważył, że Patryk wziął jego żart na poważnie i już chciał się udać w tamtym kierunku – Facet, żartowałem  - dodał. Zwiedzaj, jak skończę zrobimy grilla, bo mam ochotę na jakąś niezdrową padlinę.
    - Ufff, już myślałem, że poważnie chcesz mnie zagnać to tej okropnej czynności. Pracuj, ja sobie pooglądam poddasze.
    Patryk wszedł na górę po okrągłych schodach, których stopnie były drewniane, ale cała konstrukcja metalowa. Stwierdził, że nie chciałby po imprezie schodzić na dół z góry, gdyż z pewnością zakończyło by się to niezbyt przyjemnie. Poddasze faktycznie było niedokończone. Ściany wymagały malowania, drzwi do pomieszczeń lakierowania, ale reszta w zasadzie była gotowa do użytku. Patryk wpadł na pomysł, że tak się odwdzięczy kumplowi za gościnę, tym bardziej, że w jednym z pokoi zauważył pod ścianą ustawione wiaderka z farbami i sprzęt malarski. Musiał jedynie podstępnie wypytać Gregora, jaki kolor gdzie planował.
    Najbardziej podobała mu się łazienka. Spora, przestronna, z dachowym sporym oknem i przede wszystkim wielką narożną wanną. W jego małym mieszkanku istniała jedynie możliwość prysznica. Nie pamiętał, kiedy się ostatnio wylegiwał w wannie. Na samą myśl uśmiechnął się do siebie, bo przez głowę przeleciał mu dość erotyczny scenariusz i postanowił go następnego dnia zrealizować...

    Po wycieczce na poddaszu zszedł na dół do salonu, zasiadł na sofie i włączył telewizor. Nic szczególnego go w zasadzie nie interesowało, więc przerzucał bezwiednie kanały. Zatrzymał się na sportowym programie, w którym akurat prezentowane były zwody pływackie. Nie była to jego ulubiona dyscyplina, ale widok męskich, dobrze zbudowanych ciał przyciągnął jego uwagę. Wydawało mu się, że nie oglądał zbyt długo, ale chyba na tyle, że Gregor skończył swoją pracę i dołączył do Patryka.
   
    - O, widzę, że oglądasz goliznę…
    - Nie znalazłem nic bardziej ostrzejszego w twoich kanałach – odparł Patryk
    - Bo ja jestem grzecznym facetem, a poza tym wolę to na żywo. To co? Robimy grilla?
    - Jasne, jestem nawet bardzo głodny
    - Świetnie, ja przygotuję mięsiwo, a Ty zajmij się sprzętem. Wszystko, co potrzebne znajdziesz z tyłu domu.
   
    Gregor poszedł do kuchni przygotować składniki, a Patryk udał się na tył domu, żeby rozpalić grilla. Zajęło mu to krótką chwilę i niebawem dym żarzącego się węgla poszybował w górę. Gregor przyniósł na taras przyprawione mięso, sałatkę, zimne piwo i rozpoczęli plenerowe biesiadowanie. Aromat smażonego mięsa rozchodził się po tarasie wzmagając apetyt. Obaj nie mogli się doczekać posiłku, coraz częściej przełykając ślinę. Wygodnie zasiedli na leżakach i rozmawiali. Patryk podstępem wydobył informację o kolorystyce pomieszczeń, które planował pomalować, a Gregor wypytywał Patryka o jego życie. Czas mijał im zdecydowanie za szybko i nie spostrzegli jak zrobiło się dość późno. Ogarnęli naczynia z tarasu i wrócili do mieszkania.
    - Czas chyba się puścić z Morfeuszem.  Jakie masz plany na jutro? – zapytał Greg
    - Hmm, rano planuję pojechać do miasta. Muszę kupić sobie jakieś dodatkowe rzeczy, bo wziąłem tylko zapas na trzy dni.
    - W porządku, ja wybywam o dziesiątej. Kończę po szesnastej, więc jak Ci się chce podjechać ponownie, to mogę oprowadzić Cię po mieście. Przypomnij mi tylko rano o kluczach, no chyba, że chcesz po powrocie tkwić z wiewiórkami w ogrodzie, ale to podstępne bestie, więc pilnuj się – zażartował Gregor
    - Super !. Zatem rano pojedziesz ze mną, a ja przyjadę po pracy do miasta i wrócimy wieczorem razem. Przypomnę o kluczach. Wolałbym po powrocie jednak posiedzieć w cywilizowanych warunkach, niż ganiać się z nimi po drzewach.
    - Zatem ustalone. Zapamiętaj sen na nowym miejscu ! To co, siusiu, paciorek i do spania? – zadecydował Gregor.
   
    Patryk jako pierwszy poszedł pod prysznic, a Gregor w międzyczasie pozmywał naczynia, gdyż nie przepadał za bałaganem w kuchni. Kiedy Patryk skończył i zasiadł w salonie, Gregor skorzystał z dobrodziejstwa  prysznica, zmywając z siebie zapach dymu.
    Posiedzieli jeszcze chwilę w salonie oglądając pogodę na następny dzień i pocałowali się jakoś wyjątkowo mało namiętnie na dobranoc. Całkowicie grzecznie udali się do swoich pokoi. Patryk przez moment zastanawiał się, czy nie zmienić lokalizacji, ale uznał, że w zasadzie taka dawka przyzwoitości nie zaszkodzi i położywszy się na łóżku usnął. Jego gospodarz zbytnio pod tym względem się nie różnił, był nawet trochę na siebie zły za ten dystans, jaki wytworzył, mimo iż zdawał sobie sprawę z tego, że mieli się ku sobie ewidentnie, a atmosfera między nimi iskrzyła, jak podczas pokazu fajerwerków. Westchnął jedynie przeciągle pod wpływem myśli i zamknął powieki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz