niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 18


Niespodziewane spotkanie.





Całą noc Krystian słabo spał. Ogólnie przestał przejmować się już ukradzionym portfelem. W końcu zablokował wszystkie karty kredytowe, pieniędzy też tam nie miał za dużo, a dowód osobisty na szczęście nosił często w kieszeni spodni, tak tym razem również było. Martwił go brak komórki, gdyż część kontaktów była nie do odzyskania. 

Wstał wcześnie rano i poszedł do salonu swojego operatora komórkowego. Obiecali mu dziś telefon zastępczy. Rzeczywiście, gdy dotarł do salonu, telefon już na niego czekał. Nie taki model jaki chciał, ale cóż 
- To tylko na pewien czas” - pomyślał. 

Podziękował pani w salonie i wyszedł. Gdy znalazł się na ulicy od razu wstukał numer Łukasza i zaczął dzwonić. Nikt nie odbierał. 
- No tak, debil ze mnie, pewnie pracuje albo jeszcze śpi o tej porze. 

Schował telefon do kieszeni bluzy i ruszył do pracy. Nadal samochód miał w warsztacie, więc skorzystał z komunikacji miejskiej.

W pracy nie mógł się na niczym skupić. Robione zdjęcia wychodziły jakieś takie nijakie. Sam nie wiedział czy ten brak skupienia, to tylko z powodu Łukasza, czy może to ogólne rozdrażnienie ostatnimi wydarzeniami. W każdym razie stwierdził, że siedzenie w pracy dziś nie ma sensu, na szczęście na wykonanie tych zdjęć miał jeszcze dużo czasu. Powiedział ekipie, że na dziś koniec. Sam również ponownie narzucił bluzę i opuścił studio. Próbował znowu połączyć się z Łukaszem, ale nadal nikt nie odbierał. Ponownie schował komórkę i szedł przed siebie. Dość długo włóczył się po mieście pogrążony we własnych myślach. Nagle spojrzał na zegarek... 

- Cholera, prawie zapomniałem o tym, że mam matkę zabrać na badania kontrolne do szpitala. 

Pobiegł na najbliższy przystanek i ruszył w stronę mieszkania matki. Dotarł tam całkiem szybko, jego matka już jednak chodziła zdenerwowana przed blokiem.

- No wreszcie, myślałam, że się nie pojawisz - powiedziała ze złością.
- Witaj, przepraszam Cię, wyleciało mi z głowy - próbował się tłumaczyć, ale wiedział, że w przypadku jego matki to daremne.
- Gdybym sama umiała jeździć tym gruchotem, który został mi po Twoim ojcu, to nie prosiłabym Cię o pomoc - matka Krystiana nie dawała za wygraną.
- Wiem, wiem, jestem złym synem, możemy już dojść do tych wniosków i ominąć tą Twoją całą gadkę? - Krystian tracił cierpliwość, a nie był zbyt cierpliwym człowiekiem.

Matka rzuciła mu tylko spojrzenie pełne wyrzutów i ruszyła w stronę samochodu. On przewrócił tylko oczami, westchnął i ruszył za nią.
- Czasami przydałoby się zakleić jej usta - powiedział cicho.
- Słyszałam Ty niewdzięczniku, rodziłam Cię pięć godzin... - zaczęła znowu swój monolog kobieta, jednak Krystian już nie usłyszał reszty, bo akurat wsiadała do samochodu.

Pół godziny później byli już w szpitalu. Matka Krystiana poszła do gabinetu. Krystian wiedział, że to troszkę potrwa, więc postanowił iść do bufetu i zamówić sobie jakąś mocną kawę. Bufet obsługiwała jakaś młoda kobieta. Uśmiechnęła się do niego zalotnie. 
- Nie masz szans kobieto” - pomyślał.

- Poproszę kawę. Mocną kawę, bo dziś długi dzień mnie chyba czeka - powiedział Krystian i zaraz pożałował tych słów, bo młoda blondyneczka uznała to za zachętę do dalszej rozmowy. 

Słuchał jej co drugie słowo, kiedy podała mu kawę, szybko zaczął się wycofywać i gdy odwracał się wpadł na jakiegoś faceta, wylewając na niego połowę kawy.

- Kurwa, facet, to jest gorące - wrzasnął brunet.
- O kurwa, przepraszam - chwycił chusteczki i zaczął wycierać spodnie brunetowi. 

Zamyślił się przy tym, poczuł jednak po chwili, że w spodniach poszkodowanego coś prężnieje.

- Facet, już ok, bo do orgazmu mnie teraz doprowadzisz - zaśmiał się brunet.

Krystian nagle się odsunął. Było mu głupio, najpierw oblał nieznajomego kawą, a teraz jeszcze praktycznie macał go przez spodnie.
- Tak cholernie mi przykro - wykrztusił z siebie patrząc na zniszczone spodnie chłopaka.
- Tak, tak, już to mówiłeś. Twoje patrzenie w mój krok wcale nie naprawi sytuacji - zaśmiał się brunet, któremu złość już przeszła. 

Nigdy nie umiał być długo wściekły. Wiedział, że głupio będzie wracać do domu w zaplamionych spodniach, ale nie potrafił się wściekać patrząc na głupią minę Krystiana po jego tekście.

- Ja wcale nie patrzy... - zaczął Krystian.
- Chłopie, luz, bo mi jeszcze zawału tu dostaniesz. Nieźle mnie urządziłeś, będę zwracał teraz na siebie uwagę wszystkich w drodze do domu.
- Słuchaj, jestem tu ze swoją matką, ale jej badania zajmą jeszcze z dwie godziny. Mogę Cię podrzucić do domu jak chcesz, w końcu to moja wina - powiedział.
- No nie wiem, nie wiem. Mama zawsze mi mówiła bym nie wsiadał do samochodu z nieznajomymi - zaśmiał się brunet.
- Ty tak serio? - zapytał Krystian.
- Oj widzę, że Twoje poczucie humoru leży i kwiczy. Nic to, jestem Marek, a Ty?
- Krystian. To jak, jedziemy?
- Jasne, wracanie z taką plamą do domu nie jest moim marzeniem. A uwierz, mam różne marzenia czy fantazje - Marek mrugnął do niego.

Krystian dał znać swojej matce, że ma coś do załatwienia i niedługo wróci. Potem udał się z Markiem do samochodu.
- Niezły samochód, ma sto lat czy ile? Jeździ ten zabytek jeszcze? - zaśmiał się Marek.
- Widzę, że nie straciłeś humoru po spotkaniu z gorącą kawą. Tak, jeździ, to samochód mojego ojca. Choć masz rację, to cud, że to coś jeszcze jeździ, więc nie zdziw się jak w połowie drogi stanie i będziesz musiał pchać - uśmiechnął się Krystian.
- O, no proszę, poczucie humoru jeszcze nie umarło całkiem w tym człowieku, chwalmy Boga - zaśmiał się Marek.
- A kto powiedział, że żartowałem? - Krystian puścił oko Markowi i wsiadł do wozu.

Początek jazdy odbyli w ciszy. Marek jednak długo nie mógł wytrzymać w ciszy.
- Masz tu jakieś radio?
Krystian włączył radio, które było równie stare jak samochód.
- O, kolejny zabytek - zaśmiał się Marek.
- Rozumiem, że wylanie kawy już mi wybaczyłeś - powiedział Krystian.
- No nie wiem, takie rzeczy powinno się odpokutować - odparł tajemniczo Marek.
- Pokuta? Ha, jaka? - zapytał zaciekawiony Krystian, choć jego poczucie winy z powodu spodni Marka już dawno zniknęło. Wiedział, że to gra słów teraz.
- No wiesz, pokutę zazwyczaj odbywa się na kolanach - dodał Marek obserwując lekkie zakłopotanie Krystiana. 
Coraz bardziej cała sytuacja go bawiła. Jak tak przyglądał się Krystianowi, to musiał stwierdzić, że to całkiem niezłe ciacho.
- Na kolanach powiadasz... uuu, tu chyba gorąco się zrobiło - zaśmiał się Krystian. Do jego śmiechu dołączył Marek.

Do samego domu Marka gadali jak nakręceni, tak jakby znali się wieki. W końcu dojechali pod blok, w którym mieszkali Marek, Łukasz i Michał.
- Może wejdziesz na kawę? - zapytał Marek z dziwnym błyskiem w oku.
- Kawa to chyba zły pomysł po dzisiejszym - odparł Krystian i uśmiechnął się.
- To coś innego się poda. Masz przecież jeszcze ponad godzinę - naciskał Marek.

Krystian stwierdził, że chwila go nie zbawi. Weszli na klatkę, przekroczyli próg mieszkania Marka i Michała, Marek zamknął drzwi za nimi.
- A więc to tu mieszkasz? - zapytał Krystian.

Marek już jednak nie odpowiedział, dosłownie rzucił się na Krystiana. Wbił swoje usta w jego. Całował jak zwykle agresywnie. Krystian po chwili wahania, zaczął również bawić się w tę grę. Przycisnął Marka do ściany i wbił mu język głęboko w usta, przejął władzę. Ich ręce krążyły po rozpalonych ciałach. Marek prawie zdarł bluzę z Krystiana. Sam zaraz został bez koszuli. Krystian całował jego klatę, lizał sutki.
-Nie tu - wyszeptał Marek i wskazał na swój pokój.

Ku zaskoczeniu Marka Krystian uniósł go, zaniósł do pokoju i rzucił na łóżko. Po chwili obaj byli nadzy, pieścili swoje ciała. Marek chciał przejąć kontrolę, chciał dominować, ale Krystian nie dał mu takie możliwości. Przytrzymał jego ręce nad jego głową przygniecione do łóżka, pokręcił głową i zaczął go dalej całować. Później gwałtowanie go odwrócił, założył prezerwatywę, którą zawsze nosił w spodniach na wszelki wypadek i wszedł głęboko w Marka. Marek zajęczał, początkowo był to jęk z bólu, potem jęk rozkoszy. Nie pamiętał kiedy ostatni raz było mu tak dobrze. Krystian nie przerywał, całował jednocześnie kark i plecy Marka. Nagle Marek niespodziewanie trysnął, był zaskoczony, nigdy mu się to nie zdarzyło, zawsze potrzebował fizycznej stymulacji przyrodzenia. Zajęczał wijąc się z orgazmu. Krystian tylko uśmiechnął się i niedługo też doszedł. Obaj padli na łóżko. Minęło kilka minut i znowu zaczęli od początku...

Krystian zapomniał całkowicie o odebraniu matki, zapomniał o pracy, zapomniał o niedawnej kradzieży, zapomniał o telefonie do Łukasza...

Po tej niespełna godzinie przyjemności Krystian musiał wrócić po matkę. Kiedy wychodził z mieszkania Marka niemalże wpadł na Łukasza nie wiedząc, że obaj są sąsiadami. Ich miny były nie do opisania. 
Łukasz wiedział skąd wychodzi Krystian, a widok stojącego za Krystianem nagiego wciąż jeszcze Marka mówił wszystko. Łukasz rzucił w ich stronę spojrzeniem pełnym złości i nienawiści i podążył bez słowa w stronę swojego mieszkania. Trzasnął mocno drzwiami, a dźwięk rozniósł się nieprzyjemnie po całym bloku. Krystian tylko mocno westchnął, pożegnał się z Markiem i wybiegł do samochodu, aby udać się do szpitala. Nie miał czasu na tłumaczenie Łukaszowi swojej obecności u jego sąsiada, a Markowi o znajomości z Łukaszem. Uznał, że i tak to ma w tym monecie najmniejsze znaczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz