środa, 20 marca 2013

Rozdział 21


Niespodzianka i włamywacze



Patryk i Gregor wstali zdecydowanie wcześniej niż musieli. Obaj chyba nie mogli wytrzymać już w łóżkach tym bardziej, że nie dzielili ich ze sobą, na co mimo wszystko mieli wielką ochotę. Spotkali się w kuchni, gdzie Gregor przygotowywał kawę i śniadanie.
- Hej Patryk, jak się spało?
- Świetnie, szybko zasnąłem, ale przebudzenie nie było miłe…
- Nie? – zaciekawił się Gregor
- Obudziłem się sam w łóżku ze świadomością, że Ty jesteś w drugim pokoju, a nie tu…
- Hmmm, cóż chyba miałem podobnie- odpowiedział z uśmiechem Greg
- Wiesz, może wieczorem o tym porozmawiamy?
- Porozmawiamy, ale tym czasem wsuwaj śniadanie i chyba ruszamy? Twój plan jest wciąż aktualny?
- Jasne, zawiozę Cię do pracy i potem wpadnę do miasta powtórnie.
- Świetnie!

Obaj zjedli dość szybko śniadanie, Gregor spakował wszystkie dokumenty, jakie musiał zabrać, a troszkę tego było, więc Patryk pomógł mu z dwoma kartonami pełnymi papierów. Zapakowali się do samochodu Patryka i ruszyli w stronę miasta. Niespecjalnie rozmowa im się kleiła podczas jazdy. Obaj zastanawiali się nad tym, co powiedział Patryk przed śniadaniem.
- O czym tak dumasz? – zapytał Gregora, kiedy zauważył kątem oka, że ten ma utkwiony wzrok w jednym punkcie.
- O tym, co powiedziałeś rano… - uciął Gregor i nie kontynuował myśli
- Wiesz, tak rzuciłem tym tematem, ale jak nie chcesz o tym mówić, to żaden problem
- Nie, wszystko w porządku. Też chciałem o tym porozmawiać, bo coś jest między nami i to zaczyna się w moim przypadku rozpędzać lawinowo, ale nie wiedziałem, jak zacząć i czy w ogóle ten temat Cię interesuje.
- Pewnie, że mnie interesuje! – niemal wykrzyknął Patryk - zatem przy zwiedzaniu będzie okazja na pogaduszki.
- Plenerowe Polaków rozmowy… - podsumował Greg i się uśmiechnął

Dojechali pod klinikę. Patryk nie wyłączał silnika, gdyż planował dalszą drogę do centrum. Gregor podziękował za transport, dłońmi objął Patryka za policzki i namiętnie pocałował. Nie było już tego wczorajszego dystansu, jaki wytworzył. Patryk odwzajemnił gorący pocałunek. Gregor wysiadł z auta, a przed wejściem odwrócił się w stronę Patryka i pomachał mu ręką na pożegnanie, soczyście się przy tym uśmiechając. Zniknął za rozsuwanymi drzwiami kliniki.

Patryk siedząc w wozie jedynie ciężko westchnął, uśmiechnął się do swoich myśli i uświadomił sobie, że chyba się zauroczył, choć zdecydowanie to było złe określenie na to, co czuł do Gregora. Nie była to jedynie fascynacja, jakich w zasadzie nie doznawał, ale coś co obudziło się w nim znienacka i z przeogromną siłą. Nie czuł tego nawet do Łukasza, choć go kiedyś mocno kochał. Uznał, że nie będzie się nad tym teraz zastanawiał, gdyż miał mało czasu na zakupy i niespodziankę.

Niespełna kwadrans później był już w galerii handlowej. Skorzystał z podziemnego parkingu, gdyż zawsze miał z takimi miejscami ciekawe fantazje. Wjechał windą na poziom drugi i skierował się do jednego ze sklepów. Błyskawicznie nabył trochę bielizny, której miał deficyt na tych dodatkowych kilka dni, w tym bardzo seksowne bokserki, które wpadły mu w oko i miał nadzieję, że będzie je mógł zaprezentować Gregorowi, przynajmniej przez krótką chwilę. Tak, miał bardzo niegrzeczne i zbereźne myśli od wczorajszego popołudnia.

Po zakupach garderoby poszedł do spożywczego, gdyż nie chciał obarczać gospodarza również obowiązkiem wyżywiania go. Kiedy się przechadzał po galerii, mijał kilku młodych chłopców i obserwując ich zaczął w myślach utyskiwać na zanik męskości. Nawet zaśmiał się dość głośno wzbudzając zainteresowanie ludzi, kiedy wizualizował sobie siebie jako takiego zniewieściałego faceta zachowującego się jak diva na wybiegu podczas rewii mody. W dobrym humorze opuścił galerię i obrał kurs na  przedmieścia.

Drogę pokonał już decydowanie szybciej niż ostatnio, gdyż ludzie zazwyczaj pędzili teraz w kierunku miasta. Zaparkował na podjeździe i trochę męcząc się z pękiem kluczy i zamkiem, w końcu wszedł do mieszkania. Rzucił torby na podłogę i nagle usłyszał dźwięk tłuczonego szkła dobiegający z aneksu kuchennego. Drgnął odruchowo, przez głowę przeleciała mu myśl o włamywaczach, ale przecież grzebał się z zamkiem tak długo i głośno, że z pewnością zdążyli by uciec wyjściem tarasowym. Kiedy o tym pomyślał, kątem oka ujrzał, że drzwi od tarasu są uchylone. Nie mógł sobie przypomnieć, czy wczoraj wchodząc jako ostatni z grilla zamknął je za sobą, czy tak je zostawił…

Nasłuchiwał chwilkę jeszcze, ale niczego więcej nie usłyszał. Nikogo nie było w kuchni. Wtem zauważył, jak zza barku wyłania się ruda wiewiórka, która tylko zmierzyła go swoimi małymi, ciemnymi oczkami, stając na tylnych łapkach i trzymając teraz coś w przednich. Wydawała się być obojętna na Patryka, jakby zupełnie nie zrobił na niej żadnego wrażenia. Maluch tylko chwycił w pyszczek jakąś zdobycz trzymaną wcześniej w łapkach i w dostojny sposób, bez żadnego pośpiechu podążył do drzwi tarasowych. Patryk wpatrywał się w nią jak zamurowany, a jedyną myślą, jaka przyszła mu do głowy były kreskówki, na których w takich sytuacjach sprytne małe wiewiórki włamywacze pokazują okradzionemu jeszcze język na pożegnanie. Zaczął się śmiać z całej sytuacji, choć na początku ogarnął go chwilowy strach.

Przebrał się w byle jakie dresowe spodnie i koszulkę, które nabył dzisiaj na okoliczność malowania i podążył na górę. Rozpoczął od sypialni. Rozścielił folię, przygotował kuwetę i zaczął malować. Nie miał większych trudności w tego typu pracach.  Już jako nastolatek chętnie imał się z kumplami tego typu prac, żeby dorobić sobie do kieszonkowego, czy zarobić na wakacje. Rodzice wprawdzie zapewniali mu całkiem przyzwoity byt, ale nie chciał tego wykorzystywać. Zawsze próbował swoich własnych sił, by móc czuć się niezależnym pod każdym względem.

Kiedy sufit był już śnieżnobiały, zaczął malować ściany. Trochę czasu zajęło mu precyzyjne pomalowanie narożników, ścian przy podłodze i odcięcie taśmą od sufitu. Kiedy się z tym uporał, zaczął malować ściany na jasno wrzosowy kolor. Na jednej ze ścian zostawił niezamalowane pole, gdyż tam miała zostać przyklejona fototapeta. Kiedy skończył, zszedł na dół żeby się czegoś napić. Odpoczął chwilkę i zabrał się za drugie pomieszczenie. Nie przypuszczał, że zajmuje to tyle czasu, więc pracował szybko chcąc jak najwięcej pomalować. Od pracy oderwał go dźwięk telefonu. Nie patrząc na wyświetlacz, odebrał telefon.

- Cześć Patryk tu Gregor, możesz rozmawiać?
- Tak, jasne, coś się stało?
- W zasadzie tak. Musimy zmienić trochę plany. Przepraszam, ale muszę zostać w pracy dłużej i chyba nie dam rady oprowadzić Cię dziś po mieście. Mam nadplanowy zabieg.
- Jasne, nie ma sprawy – odparł zadowolony Patryk uznając, że ma dodatkowy czas na malowanie.
- Transport do domu jakoś sobie zorganizuję, więc nie musisz się fatygować
- W porządku, choć to żaden kłopot, jakbyś dał znać, o której planujesz skończyć
- No właśnie nie wiem, to może potrwać. Wiesz jak to z operacjami bywa…
- Jasne, zajmę się czymś. Nie powinienem się nudzić zbytnio
- Świetnie i jeszcze raz przepraszam za zmiany
- Daj spokój, nie musisz się tłumaczyć, w końcu taki zawód. Mną się nie martw.
- Ok, to do zobaczenia w domu. Jakoś Ci to wynagrodzę - z nutą dwuznaczności powiedział Greg
- No ja myślę ! Do zobaczenia.
- Pa!

Gregor się rozłączył, a Patryk zadowolony, że nie musi się zbytnio spieszyć wziął się za dalsze malowanie. Kiedy kończył już ostatnią ścianę usłyszał intensywny gong z dołu.

- Kurwa, co znowu? – zaklął pod nosem poirytowany odrobinę
W zasadzie nie wiedział, czy to dzwonek do drzwi Gregora, bo nie miał okazji nigdy go słyszeć, ale uznał, że nic innego mu znanego nie wydaje takiego dźwięku. Przez chwilkę zastanawiał się, czy otworzyć, ale stwierdził, że przecież nie jest tu gospodarzem, oraz że nie ma czasu na jakieś pogawędki z domokrążcami, no chyba, że byli przystojni i mieli ochotę na ostry seks.

W takich sytuacjach właśnie nieustannie sobie w myślach fantazjował, choć na fantazjach tylko się u niego kończyło. Jakoś nigdy mu się nie zdarzyło zgrzeszyć z dostawcą pizzy, czy kurierem. Sam nawet pracując jako kurier nie miał takiej okazji i uznał, że to tylko przereklamowane sytuacje, nadające się do scenariuszy porno filmów o mało wyszukanej fabule.

Kiedy skończył malowanie drugiego pomieszczenia, wziął puste wiaderko, umieścił w nim wałek i pędzle, żeby je umyć na podwórku korzystając z węża ogrodowego, gdyż nie chciało mu się później sprzątać całej łazienki i zszedł na dół. Kiedy  wchodził do salonu znów go na ułamek sekundy zamurowało a  chwilę później wydał z siebie krzyk.

- Cholera!!! Co jest? – zapytał sam siebie.
- Słyszałam już wiele określeń na mój temat, ale żeby cholera? – odparła spokojnie kobieta siedząca na wysokim stołku przy barku.
- Jest pani już drugim nieproszonym gościem dzisiaj – uzasadnił Patryk
- Ale jakże mile tu widzianym, a Ty jesteś? O przepraszam, a pan jest? – poprawiła się w zapytaniu kobieta
- Aktualnie malarzem pokojowym – odparł wrednie Patryk i wyjął telefon z kieszeni, żeby zadzwonić do Gregora. – Jak się pani tu dostała?
- Drzwiami oczywiście, czy ja wyglądam na Świętego Mikołaja wchodzącego do domów kominem? – drwiła wciąż i widać było, że sprawia jej to niekłamaną przyjemność kiedy patrzyła na coraz bardziej speszonego Patryka.
- Bardzo śmieszne, ale drzwi były zam… - nie dokończył zdania, kiedy znów ujrzał szerokie szklane drzwi tarasowe. – Fuck, znów to samo – odburknął pod nosem.
- Zatem maaaalarzuuu… - kobieta zrobiła przerwę w wypowiedzi-  pokojowy. Liczę że masz całkiem przyjacielskie zamiary względem mnie jako intruza. Ja z pewnością nic Ci nie zrobię, chociaż … 
Znów ucięła wypowiadane dość dwuznacznym tonem słowo i zlustrowała Patryka pożądliwym wzrokiem, patrząc na jego ciało bez koszulki, którą zdjął nie chcąc jej zmoczyć przy myciu narzędzi.

Patryk trzymając cały czas telefon w dłoni wystukał numer Grega, nie chcąc się wdawać w dyskusje z kobietą, która najzwyczajniej w świecie wydała mu się bezczelniejsza od niego samego i zupełnie nie zwracała uwagi na potrzebę wyjaśnienia powodów wtargnięcia.

Kiedy Patryk uzyskał połączenie i wypowiedział imię Grzegorza, kobieta jedynie przyłożyła palec do ust w dość jednoznacznym geście wskazującym zachowanie milczenia w związku z jej osobą. Patryk przez chwilę nie wiedział, co ma o tym myśleć, ale zaintrygowało go to. Kiedy usłyszał Grega nie wiedział, co powiedzieć, więc udał, że omyłkowo wybrał jego numer i życząc spokojnej pracy zakończył połączenie.

- Bardzo mądry chłopiec – podsumowała prowokująco kobieta. No dobrze – miłym tonem odparła, po czym odpaliła papierosa i zaciągnęła się głęboko.
- Chyba jestem Ci winna wyjaśnienia – nie siliła się już na kurtuazyjną formę-  bo zachowałeś się bardzo rozważnie. Mam na imię Sylwia. Jestem młodszą siostrą Grzegorza. Przyjechałam braciszkowi zrobić niespodziankę z okazji jego niedawnych urodzin. Teraz wszystko jasne?
- Yyyy, tak – odparł niezdecydowanie Patryk uznając, że w sumie kobieta ma większe prawo do przebywania w tym domu, niż on.

Patryk postanowił nie zdradzać jej kim jest i udawać jedynie malarza, co akurat z powodu plam farby na spodniach, brudnych dłoniach i narzędziach malarskich w wiaderku, które wciąż trzymał, było całkiem wiarygodne.

- Mówiłam, że na imię mi Sylwia … - i zrobiła wymowną przerwę

Patryk wciąż stał wpatrując się bez słowa w kobietę o wyrazistych miedzianych włosach i zielonych oczach. Przez chwilę pomyślał, że gdyby nie był gejem połakomiłby się na taki kąsek. Musiał wyglądać na kogoś kto emanuje swoimi myślami, gdyż kobieta uśmiechnęła się do niego dość uwodzicielsko i kontynuowała wypowiedź.

- Bardzo mi to pochlebia… - jak zwykle nie dokończyła tej myśli i rozpoczęła kolejną – powinieneś powiedzieć, jak Ty masz na imię, że jest ci miło poznać i takie tam bla bla bla, ale rozumiem, że wciąż jesteś w szoku. Niestety nie mam takich zdolności jak Greg, żeby przywracać ludzi z katatonii do stanu przytomności, więc będziesz musiał wziąć się w garść sam – skończyła monolog gasząc jednocześnie papierosa w popielniczce.

Dopiero teraz Patryk uświadomił sobie o czym mówiła, odrobinę poczerwieniał na twarzy, choć to mu się nie zdarzało. Czuł się dość niepewnie w tej sytuacji mimo, iż to zazwyczaj on wprawiał ludzi w zakłopotanie swoim luzem i bezpośredniością. Wciąż trzymając wiaderko przeszedł przez salon, żeby wyjść na taras.

- Jestem Patryk proszę szanownej pani – odparł najbardziej cynicznie, jak tylko potrafił i zniknął za szklanymi drzwiami.

Kobieta podążyła za nim wzrokiem lustrując jego sylwetkę również od tyłu. Uśmiechnęła się na ten widok. Weszła za barek, zrobiła dwa drinki i wyszła na taras. Postawiła szklanki na stole, zajęła jeden leżak i obserwowała Patryka. Bardzo się jej podobał. Lubiła brunetów z ciemnymi oczami, a jego postura bardzo ją podniecała. Nie był typem przetrenowanego koksa z siłowni. Był szczupłym,, proporcjonalnie zbudowanym facetem, który jednak miał dość wyraźne mięśnie. Praca, jaką wykonywał gwarantowała mu nieustanny ruch, a sztuki walki które trenował, pozwoliły mu dodatkowo wykształcić tę niezłą rzeźbę jego ciała. Dodatkowo intrygował ją ciekawy kolczyk w brwi. Nadawał mu coś na wzór „ostrego pazura”, czyniąc go jeszcze bardziej męskim. Dwudniowy zarost na twarzy podkreślał w promieniach słońca jego ostre rysy twarzy. Sylwia z każdą minutą pożerała go coraz bardziej wzrokiem. Kiedy Patryk umył sprzęt malarski, zasiadł na drugim leżaku.

- Czyby jaśnie pani pomyślała również o malarzu – wymownie spojrzał na drugą szklankę
- Ależ oczywiście – jaśnie pani zawsze myśli o malarzach – uśmiechnęła się z przekąsem i puściła Patrykowi oczko
- To bardzo miłe z pani strony – odparł Patryk i prawie jednym haustem opróżnił szklankę czując jak z każdą minutą zasycha mu bardziej w gardle.

Siedzieli na tarasie trochę czasu, w zasadzie rozmawiając o pogodzie i innych mało istotnych rzeczach. Oboje nie rezygnowali z ironicznego tonu. Patryk przeprosił Sylwię na chwilę. Poszedł wziąć prysznic i się przebrać. Ona pozostała na zewnątrz. Kiedy po prysznicu i przebraniu wszedł do salonu akurat wszedł Gregor, który nic nie wiedział o obecności siostry. 
Sylwia Mieszkała w Austrii od dłuższego czasu i tylko sporadycznie przyjeżdżała do kraju, najczęściej łącząc sprawy zawodowe z prywatnymi.
Gregor podszedł do Patryka objął go namiętnie i zaczął całować. Cały dzień na to czekał. Patryk próbował mu powiedzieć o Sylwii, ale nie mógł. Grzegorza usta zbyt silnie przywarły do jego ust. Stojąc tyłem do tarasu Gregor nie widział, że całą sytuację obserwuje Sylwia, która tylko się uśmiechała do widzącego ją Patryka i jak w przypadku telefonu pokazując mu gestem zachowanie milczenia. Patryk nie wytrzymał już bezczelności dziewczyny i musiał odepchnąć Gregora od siebie, który tym manewrem odrobinkę się zdziwił.
- Czyżby ci się odmieniło od rana? – zapytał zdziwiony
Patryk nic nie odpowiedział i jedynie wskazał palcem na taras. Kiedy Gregor się odwrócił ujrzał uśmiechniętą siostrę, która zaczęła bić brawo. Greg wytrzeszczył oczy, które przybrały niewyobrażalną wielkość i jednocześnie zdziwienie.
- Sylwia? Ale jak???
- Drzwiami Greguś, drzwiami – odpowiedziała i podbiegła do brata rzucając mu się na szyję.
- Greguś ???? poważnie ??? - zaśmiał się Patryk, który patrzył na to czułe powitanie i w myślach stwierdził, że to będzie kilka ciekawych dni, bo sądząc po ilości bagażu, który stał w salonie Sylwia tu chyba trochę zagości. 

Kiedy rodzeństwo już się wyściskało, Sylwia podeszła do barku, wzięła pudełko opakowane w czarny aksamitny materiał i wręczyła Gregowi.
- Wszystkiego najlepszego staruszku, to prezent dla Ciebie, ale widzę, że jeden już sobie sprawiłeś – z szelmowskim uśmiechem na twarzy popatrzyła w stronę speszonego już całkowicie Patryka.
- Dziękuję – odparł Greg i dopiero sekundę później zrozumiał, co sugerowała  siostra.
- Faktycznie, to bardzo miły prezent jaki mnie spotkał i to dosłownie w dniu urodzin- odpowiedział Greg – i puścił oko do Patryka, który jedynie westchnął i też się uśmiechnął.

Całe towarzystwo zajęło się przygotowywaniem kolacji i opowieściami w jego trakcie. Patryk popisywał się kulinarnymi umiejętnościami przygotowując suhi, a Sylwia skrupulatnie przyglądała się jego zwinnym dłoniom próbując naśladować jego poczynania. Po przygotowaniach zasiedli przy posiłku w salonie. Gregor rozpalił w kominku i oddali się jedzeniu i rozmowom do późnej nocy. 
Patryk opowiedział o włamywaczu wiewiórce i o kolejnym w postaci Sylwii, wywołując tym wielką troskę Gregora i cyniczne żarty siostry gospodarza o traumie jakiej musiał zaznać.
Kiedy zrobiło się już bardzo późno Greg poszedł na górę, żeby przygotować sobie awaryjne polowe posłanie, a swoją sypialnię oddać Sylwii.
Zdziwił się ogromnie, kiedy zobaczył pomalowane pokoje. Nie przypuszczał, że taka podwójna niespodzianka go spotka. Wrócił na dół i rzucił się z pocałunkami na Patryka zupełnie nie zważając na obecność siostry, która oczywiście nie była by sobą, gdyby nie skomentowała tego uszczypliwie.
- Widzę, że już staruszek musi zatrudniać malarzy, żeby się odrobinkę rozerwać – wycedziła jadowicie, ale z sympatią, wiedząc że brat ma poczucie humoru. Obserwowała jedynie reakcję Patryka, ale kiedy ten się zaczął uśmiechać, uznała że nie musi się obawiać.

Wszyscy byli zmęczeni całym ciężkim dniem. Za oknami już świtało i czas najwyższy był na sen. Gregor nadmuchiwał wielki materac na górze. Sylwia zagospodarowała się w sypialni Grega na parterze, a Patryk pomógł jej z wniesieniem walizek.
- Cholera, co Ty tam wozisz ?
- Nie chcesz wiedzieć, nie mógłbyś potem zasnąć – odparła Sylwia
- Fakt, w Twoim przypadku chyba wszystko jest możliwe

Patryk pożegnał się z siostrą Grega i wszedł na górę. Patrzył jak Gregor pompuje materac.
- Masz zamiar tu spać?
- Tak, teraz ma to jakiś wygląd. Odwaliłeś kawał roboty. Nie musiałeś
- Chciałem się odwdzięczyć za gościnę i nie przesadzaj, to nic takiego. Za dwa dni skończę.

Pompka zakończyła wyrzucanie powietrza, co oznaczało, że materac jest gotowy. Greg podszedł do Patryka, rzucił go na miękkie łoże i zaraz za nim wskoczył sam. Nie mógł już wytrzymać, żeby wreszcie dopaść Patryka. Zasnęli wyczerpani dwie godziny później w nowo wymalowanej sypialni, której ściany wypełniały całe pomieszczenie miłym zapachem wrzosu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz