czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 23



Od nowa.

Michał źle spał przeszłej nocy. Po odwiedzinach dresika i jego prezencie był strasznie niespokojny. Odetchnął z ulgą, gdy około południa ujrzał w drzwiach Marka.
- Cześć ćpunie - zaśmiał się Marek, który starał się już praktycznie nie myśleć o tym, że Michał jeszcze niedawno prawie umarł.
- Bardzo śmieszne.
- No śmieszne, śmieszne, ale Ty jak zwykle nie masz wyrobionego poczucia humoru, aż dziwne, w końcu tyle ze mną mieszkasz - odpowiedział Marek.
- Coś masz podejrzanie dobry humor. Pewnie znowu bzykanko było - przewrócił oczami Michał.
- Bzykanko, bzykanko, tylko jedno Tobie w głowie - powiedział Marek udając obrażonego, że kumpel uważa, że jego nastrój jest uzależniony od seksu.
- A co, mylę się? - Michał spojrzał na Marka z politowaniem.
Marek tylko uśmiechnął się. Michał westchnął:
       - No tak, wszyscy się bzykają, zakochują, tylko ja jedyny mam romans z poduszką i to szpitalną.
       - No coś Ty, przeleciałeś poduszkę, nie no, gratuluję - zaśmiał się Marek.
Michał chwycił poduszkę i rzucił w Marka:
       - Spadaj maszkaro! Denerwujesz mnie tylko.
     - Och, zaraz sobie pójdę, bo czekają na mnie w teatrze. Spóźnię się troszkę, ale przyzwyczaili się, że gwiazda zawsze jest odrobinę później.
       - Ta, żebyś zaraz nie był spadającą gwiazdą... - dociął mu Michał.
       - Matko, zrobiłeś się jeszcze bardziej zrzędliwy niż przedtem, a myślałem, że to niemożliwe.

Michał chciał coś odpowiedzieć, ale Marek nie dał mu dojść do głosu.
- Słuchaj, a teraz tak na poważnie. Zaraz wpadnie tu pewien gość...
- Jaki gość? - zestresował się Michał.
- Kolega Grześka. Pracuje w ośrodku dla narkomanów. Rozmawialiśmy o tym, że potrzebujesz pomocy. Grzesiek nieźle się namęczył by upchnąć Cię tam, więc nie rób scen jakby co...
- Chcesz mnie umieścić w ośrodku dla narkomanów? Super, kurwa, to ma być ta pomoc - zdenerwował się Michał.
- Daj spokój. Gadasz ze mną, to ja i Grzesiek ratowaliśmy Ci ostatnio dupę, więc jak chcesz od początku wściskać mi bajeczkę, że tylko okazjonalnie brałeś, to źle trafiłeś. Albo pogadasz z tym kolesiem, albo na serio obiję Ci tą Twoją mordkę i mówię serio - powiedział poważnie Marek i nagle zauważył zmianę na twarzy Michała, z którego twarzy odszedł bunt i złość, a pojawił się uśmiech.
- Nie no, ten uśmiech mnie jeszcze bardziej przeraża, może wrócimy do poprzedniego wyrazu twarzy, co? Czemu tak debilnie się uśmiechasz?
- Bo uświadomiłem sobie, że Tobie na serio na mnie zależy. I wydało mi się to strasznie słodkie i śmieszne...
- Dlaczego śmieszne?
- Bo jeszcze nigdy nie widziałem by Tobie na kimś zależało. Jestem zaszczycony panie Marku - zaczął się śmiać Michał.
- Wiesz co, zapomnij, obojętnie czy pogadasz z tym kolesiem czy nie, to i tak obiję Cię mordkę - powiedział Marek i wlazł okrakiem na łóżko Michała. 

Zaczęli się tam na żarty szamotać, gdy nagle usłyszeli pukanie. Obaj w tym samym czasie spojrzeli na drzwi, ujrzeli w nich wysokiego, szczupłego bruneta.



- Dzień dobry. Myślałem, że jestem w szpitalu, a nie przedszkolu. Przynajmniej panowie w białych fartuchach na korytarzu to mi sugerowali - powiedział z lekkim uśmiechem.

Marek momentalnie zeskoczył z łóżka, a Michał poprawił ubranie i usiadł.
- Przepraszam, a pan to kto?
- Daniel jestem. Jestem kolegą Grega, przysłał mnie tu do niejakiego Michała. Zgaduję, że to ten w piżamce siedzący na szpitalnym łóżku.
Marek spojrzał na Michała: - Widzisz, mówiłem, że Grześ ma bystrych znajomych - zaśmiał się. Zaraz jednak odwrócił się do Daniela i podał mu rękę:
- Jestem Marek.
- A, Grzesiek coś wspominał o Tobie - powiedział Daniel i uścisnął rękę Markowi.
- Coś miłego przynajmniej? - zaciekawił się Marek.
- To zależy, stwierdził, że czasami jesteś jak wrzód na tyłku - odparł zbyt szczerze brunet.
- Zaczynam go lubić - stwierdził Michał i zaczął się śmiać.
- O Tobie nie wyraził się lepiej. Coś pomiędzy kretyn a idiota, który próbował się zabić - odparł równie szczerze Daniel z niezmiennym uśmiechem.

Tym razem Marek zaczął się śmiać.
- Widzę, że jesteś dość szczery. Uczą tego w ośrodku?
- Nie, ale bycie miłym komplikuje tylko sprawy. W każdym razie nie jestem tu towarzysko, więc jakbyś mógł mnie zostawić z kolegą sam na sam, to byłoby miło - odparł ponownie szczerze Daniel.
- Jasne, lepiej jak już sobie pójdę - spojrzał jednak na Michała, którego wzrok mówił nie zostawiaj mnie tu samego z nim. 
Jednak tylko uśmiechnął się, machnął ręką na pożegnanie i wyszedł.

Michał został sam na sam z Danielem i czuł się bardzo niezręcznie. Ciszę przerwał Daniel.
- Słuchaj, nie jestem tu po to byśmy zaprzyjaźnili się. Mam inny cel, Ty masz problem a ja chcę Ci pomóc, więc czasami będę niemiły, zresztą, kogo ja oszukuję, pewnie ciągle będę niemiły. Nie odbieraj tego zbyt mocno do siebie, chcę byś się ogarnął i z powrotem przejął kontrolę nad swoim życiem bez dodatkowych substancji wspomagających.
- Myślisz, że to takie łatwe? Nie raz się starałem z tym skończyć, zawsze jednak kończyło się tak samo.
- Widocznie starałeś się za mało. Moim obowiązkiem będzie byś postarał się troszkę mocniej. Będziemy nad tym pracowali w ośrodku. O ile zdecydujesz się tam pojechać ze mną...

Michał zamyślił się na chwilę.
- Myślisz, że to ma sens? Mam wrażenie, że już przegrałem swoje życie.
- Chłopie, z tego co wiem, to masz dopiero 30 lat. W tym wieku spokojnie możesz zacząć od nowa, o ile pozbędziesz się problemu i o ile wybaczysz sam sobie, że nawaliłeś.
- I twierdzisz, że mi pomożesz w ośrodku? - zapytał Michał.
- Postaram się.
- Kiedy byśmy pojechali tam? - zapytał Michał.
- Grzesiek powiedział, że może w każdej chwili Cię wypisać. Zatem zabieram Cię tam jutro - odparł Daniel.

Zaskoczony Michał przełknął ze zdenerwowania ślinę.
- Jutro? To nawet do domu nie wpadnę na chwilę?
- Wpadniesz, ale ze mną. Zabierzemy kilka Twoich rzeczy i w drogę. Ośrodek jest pod Poznaniem, więc nie martw się, to niedaleko. A z tego co mi powiedział Greg, to nie będzie problemu na załatwienie Ci zwolnienia z pracy.

Michał poczuł, że rzeczywiście to dla niego nowa szansa. Może nowy początek. Wiedział też na pewno, że ufał temu facetowi. To wszystko napełniło go nadzieją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz