sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 27


Równolegle


Z rozmyślań i analiz kolejnych stron zapełnionych tabelkami wyrwał go wibrujący na biurku telefon. Spojrzał na wyświetlacz, który zamiast, jak zwykle ostatnio wyświetlać zdjęcia Błażeja, tym razem pokazywał Patryka. Po dłuższym zastanowieniu, czy odebrać, w końcu jednak wcisnął zieloną słuchawkę i burknął coś na kształt ni to “halo” ni “tak”.

- Jak miło słyszeć twój radosny głos gburku! - rzucił na powitanie.
- No cześć, lekko zapracowany jestem - chciał jak najszybciej spławić swego rozmówcę, wciąż będąc na niego wkurzonym po ostatnim spotkaniu, po którym ten przeniósł się do Grega. 
Patryk nie zważając na to, nieskrępowany zaczął nadawać o wszystkim i o niczym, a w między czasie Łukasz pełen znudzenia i zniecierpliwienia przeskakiwał przez kolejne strony w sieci, co miało w jakiś sposób ukoić jego irytację. W końcu nie wytrzymał i zapytał.

- Ale po co Ty w ogóle dzwonisz? Masz mi coś do powiedzenia?
- W zasadzie tak. - wziął głębszy oddech Patryk - Zdecydowaliśmy się z Gregiem na związek.
- Gratuluję, cieszę się - odpowiedział sucho, po czym znowu usłyszał szereg szczegółów love story swego przyjaciela, które słyszał, ale nie słuchał tak naprawdę, bowiem myślami odpłynął zupełnie gdzie indziej.

Błądził pomiędzy czasami gdy sam był z Patrykiem, a ostatnim wieczorem, gdy leżąc z Błażejem w łóżku ten zaczął zataczać coraz bliższe kręgi tematami około związkowymi, które Łukasz zbywał. Teraz zaczął się zastanawiać, czy warto tak uciekać i się chować przez związkami, romansami i innymi możliwościami jakiegoś tam spełnienia emocjonalnego. Zwykle zbyt długo analizował wszelkie sytuacje, w których się znajdował, licząc, że decyzje życiowe podejmą się same i nie będzie sam musiał wychodzić z żadną inicjatywą.

- Jesteś tam?
- Tak, tak, gratuluję, mówiłem przecież.
- Widać jak mnie słuchasz... A co u Ciebie ?
- Nic. Pracuję. Zgadamy się potem jakoś. Cześć.
- Baj - odpowiedział lekko zdziwiony obcesowością Łukasza, ale też wiedział, że nie warto ciągnąć tej rozmowy, a jak jego ex zechce się odezwać i pogadać, to tak uczyni.


Nie wiedząc, czy na złość Patrykowi - jeśli cokolwiek mógł zrobić mu jeszcze na złość, szczególnie w taki sposób - czy też realizując jakieś swoje wewnętrzne pragnienia stabilizacji, postanowił przy najbliższej okazji sprowokować Błażeja ponownie do poważniejszych rozmów i tym razem odnosić się do jego propozycji przychylniej. Cóż miał do stracenia.

Ułożył sobie w głowie plan idealnego wieczoru, podczas którego rozwiązałby tę kwestię. Uśmiechnął się sam do siebie. Nie myśląc za wiele postanowił przystąpić do realizacji planu. Wybrał numer Błażeja, ale ten jednak nie odbierał. Kolejne próby połączenia także nie przynosiły pożądanego skutku.

- Kurwa - zaklął w myślach i raptownie wytoczył się ze swego gabinetu w poszukiwaniu swego absztyfikanta.
Swe kroki skierował do szefowej, tam bowiem spodziewał się go zastać. Tymczasem nie było ani jego, ani Olgi.


***
Narada bojowa trwała w najlepsze. Przy stoliku w kącie kawiarni siedziały Olga z Karoliną i rozmarudzony Błażej. Narzekał ów bez ustanku, choć jednak z przymrużeniem oka, że wszelkie jego podchody do Łukasza spełzają na niczym.

- Nakupuje się człowiek jogurcików, szwęda po nocach, słucha tego pijackiego zawodzenia i po co? i Na co? I na chuj.
- No to akurat się spełniło - zaśmiała się Karolina.
- Wiem - odparł rozbawiony - w sumie naprawdę jest bardzo przyjemnie, może i nie mam na co jojczyć, ale wolałbym wiedzieć na czym stoję. Można się pospotykać, przespać, zrobić ileśtam rzeczy razem, które wspomina się bardzo miło, ale to musi dokądś prowadzić. Chyba że ja jestem zbyt niecierpliwy.
- A nic nie wyczytałeś więcej ciekawego na jego profilu? - nawiązała Olga do znaleziska Błażeja sprzed kilku tygodni, od którego zaczęła się cała jego przygoda z rozmowami kwalifikacyjnymi oraz próbami ściągnięcia Łukasza do Poznania. 
Podziwiała jego determinację i wytrwałość, choć dostrzegała w nich pewną nienormalność, albo przynajmniej lekkie postrzelenie. Z lektury profilu na portalu randkowym, postaci która tak zawróciła Błażejowi w głowie, wzięły się wszak rzeczone jogurty, przypadkowo lubiane te same filmy, oraz idealne trafianie w kulinarne gusta Łukasza. Błażej stawał niemal na rzęsach, by przypodobać się obiektowi swych westchnień, efekty były niewielkie, choć przyznać trzeba było, że ich obecną relację za pewien sukces poczytywać należy, szczególnie w kontekście tego, jak zachowywali się względem siebie na początku pracy Łukasza.

- Że jest zbyt zaplanowany, zbyt powściągliwy i życiowo niczym inżynier Mamoń. Lubi to co dobrze zna.
- To może zwolnij trochę, niech się oswoi z tobą bardziej. Wiem, że najchętniej malowałbyś już na biało płotek w waszym domku, ale spróbuj wziąć trochę na wstrzymanie.
- Taaaaa, daj mi lepiej tego czekoladowca i dużo bitej śmietany, to na mnie lepiej podziała niż myślenie o tym patafianie - puścił oko do Karoliny. 
Spojrzał mimowolnie na telefon, który wskazywał siedem nieodebranych połączeń. Wszystkie były od Łukasza.

- Teraz to niech sobie poczeka - pomyślał, pobawimy się inaczej.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz