sobota, 16 marca 2013

Rozdział 17



Amorki i motylki

Patryk najwyraźniej nie miał ochoty wracać do domu, choć miał zawitać w Poznaniu jedynie na weekend. Od momentu poznania Grzegorza chodził z nieustannym uśmiechem na twarzy, a jego oczy aż iskrzyły od tych emocji, jakie w sobie nosił.
Rano wstał wcześniej niż Łukasz, który wrócił dość późno, w dodatku w stanie niezłej pomroczności. Kiedy wszedł do jego pokoju czuł niezbyt miły zapach trawionego ginu, a widok nie przedstawiał się zbyt ciekawie.
        - Może byś się w końcu ruszył i doprowadził do ładu. Wydaje się, że niebawem musisz być w pracy?

        Łukasz leniwie otworzył oczy i spojrzał na przyjaciela dość nieprzychylnym wzrokiem. Gdyby jego oczy umiały zabijać, Patryk z pewnością już by nie żył. Patryk nie wydawał się jednak tą miną zbyt przejęty. Z natury trudno go było wyprowadzić z równowagi, a teraz kiedy cały ogarnięty był hormonami szczęścia nic go zupełnie nie ruszało.
        - Odwal się co? Leć do swojego Grzesia, bo aż dziw bierze że jeszcze tu siedzisz - odburknął oschle Łukasz
        - Łukasz, może trochę więcej subtelności buraku? Fotograf Cię wystawił i się odgrywasz na mnie?
        - Skąd wiesz?
        - Jak zwykle mówiłeś przez sen. Nie powiem, że kiedyś nie uważałem tego za dobrą cechę, ale teraz niekoniecznie chcę tego słuchać.
        - To może czas żebyś wrócił do siebie, jak Ci się nie podoba - poirytowanym głosem odparł Łukasz.
        - Wiesz, to nie jest głupi pomysł, bo najwyraźniej nie odpowiada Ci moje towarzystwo. Do domu jednak nie wracam, mam urlop i zamierzam zostać dłużej w Poznaniu, czy Ci się to podoba, czy nie. Na szczęście to spore miasto, więc wpadać na siebie raczej nie będziemy - wyrecytował jednym tchem Patryk i nerwowo trzasnął drzwiami od pokoju Łukasza.
        - Co za zazdrosne bydle - dodał pod nosem, udając się do kuchni po kawę. Z zamyślenia nad ich wspólną przeszłością podczas której pokłócili się jedynie jeden raz, wyrwał go dźwięk telefonu.
- Słucham - odebrał połączenie, nie patrząc na wyświetlacz.
- Cześć Patryk, tu Gregor, jak minęła Ci podróż do domu?
- Do domu? Też chcesz się mnie pozbyć?
- Ja? Yyyy nie, wręcz przeciwnie, ale myślałem, że jesteś tu tylko do poniedziałku... - wycedził lekko zdziwiony Greg.
- Nie, wziąłem dodatkowy urlop i zamierzam zostać tu dłużej. Nie znasz jakiegoś niedrogiego hostelu, czy innej kwatery? Łukasz ma okres i nie chcę mu siedzieć na głowie.
- Eeee, tak się składa, że znam jedno całkiem miłe miejsce - zaproponował z lekkim uśmiechem w głosie Gregor.
- O to świetnie, na jakiej ulicy i ile kosztuje? Mój budżet nie jest zbyt bogaty.
-O finanse się nie martw, jak będziesz sprzątał i prasował, to zadokuję Cię za darmochę.
- Yyyy, czekaj proponujesz mi mieszkanie u siebie?
- No w końcu nie masz wysokiego budżetu to raz, a dwa nie będziemy musieli się umawiać na mieście, żeby się spotkać. Więc jak?
- Wiesz, chętnie, ale nie chcę się narzucać i w ogóle...
- Przestań marudzić. Mam dziś wolne, mogę po Ciebie przyjechać i pojedziemy razem. Za godzinę u Łukasza?
- Za godzinę. Będę czekał.

            Patryk odłożył telefon, zrobił dzbanek kawy i odpłynął w myślach nad propozycją Grzegorza. Nie wiedział dlaczego w sumie ten facet wywarł na nim takie wrażenie. Nigdy wcześniej nie zdarzało mu się zauroczyć od pierwszego wejrzenia, więc tym bardziej się sobie dziwił. Owszem, był bardzo towarzyski i lubił ludzi, ale nie do tego stopnia, żeby obdarowywać ich z biegu tak wielką sympatią. Próbował to sobie wyjaśnić w myślach, kiedy z zadumy wyrwał go Łukasz.
        - Proszę, jaka filozoficzna mina, czyżbyś zaczął używać mózgu? – zadrwił z kolegi Łukasz.
        - Wiesz, kiedy jesteś niedorżnięty robisz się strasznie wredny… - odstawił kawę i wyszedł do drugiego pokoju się pakować.

        Nie miał na szczęście zbyt wielu rzeczy, gdyż planował jedynie trzydniowy wypad. Szybko powrzucał zawartość szafki do torby i wyszedł z nią w stronę łazienki, aby zabrać resztę maneli. Łukasz obserwował w milczeniu, jak Patryk się pakuje i zrobiło mu się dziwnie przykro.
        - Co właściwie robisz?
        - Nie widzisz? Pakuję się, nie będę Ci siedzieć na głowie skoro sobie tego nie życzysz. Najwyraźniej nie możemy przebywać razem na tak małej powierzchni – odparł, po czym wrzucił do torby kosmetyki i szczoteczkę i zasiadł przy stole,, aby dopić kawę. Łukasz stał naprzeciwko i wpatrywał się w przyjaciela coraz bardziej smutnym wzrokiem.
        - Daj spokój, przepraszam, jestem trochę zmęczony, skacowany i nie myślę zbyt bystro. Przecież Cię nie wyrzucam, nie to miałem na myśli…
        - Wiem, ale nie chcę się z Tobą kłócić, a jesteśmy na dobrej ku temu drodze.
        - Postanowiłeś wrócić do domu jednak?
        - Nie, mówiłem przecież, że mam wolne. Na tych kilka dni zamieszkam u Grega. Niedługo po mnie przyjedzie.

        Patryk patrzył beznamiętnie w szafki wiszące na ścianie unikając wzroku Łukasza. Ten z kolei poczuł, że w zasadzie ich relacje psują się w ekspresowym tempie i przez głowę przeleciała mu myśl, że traci swojego przyjaciela. Nie skomentował wypowiedzi Patryka, ale poczuł, że mu zazdrości i czuł coraz większy żal. Przypomniał sobie, że wczoraj został wystawiony przez Krystiana i zaczynał się zastanawiać, czy przyjdzie mu długo spędzać życie w samotności. Przez moment nawet zaczął żałować decyzji o przeprowadzce.
        - Ejże, przestań się smucić, nie pasuje Ci ta mina – zagadał Patryk- Przecież nic się między nami nie zmieniło, poza drobną sprzeczką. Nie rób dramatu.
        - Nie robię, jest mi jedynie smutno i tyle – odparł z rozgoryczeniem w głosie Łukasz.
Patryk podszedł do przyjaciela, objął go serdecznie i jak to miał w zwyczaju poczochrał go po kręcących się włosach.
        - Idź umyć zęby, Twój oddech zabija! – roześmiał się Patryk i w tym samym momencie usłyszeli pukanie do drzwi.
        - Otwórz, to na pewno Twój książę na karym rumaku – znów zadrwił Łukasz

        Patryk otworzył drzwi i rzeczywiście jego oczom ukazał się Gregor. Był radosny, pogodny i widać było, że promieniuje pozytywnym nastawieniem. Patryk wpuścił gościa do środka, choć wiedział, że Łukaszowi wcale się to zbytnio nie spodobało.
        - Cześć Łukasz – z uśmiechem przywitał się Gregor a podchodząc do Patryka pocałował go na przywitanie.
        - Cześć doktorze – odpowiedział oschle Łukasz. Podobno jesteś dobry w ratowaniu ludzi?
        - Hmm, tak mówią, a coś Ci dolega?
        - Tak, mam ból istnienia i mógłbyś mnie dobić humanitarnie…

        Greg obdarzył Patryka pytającym wzrokiem i zignorował całkowicie prośbę Łukasza.
        - To co gotowy? – zapytał Patryka. Chciałem po drodze Ci jeszcze coś pokazać, więc jeśli jesteś spakowany, to możemy ruszać.
        - Tak, jestem gotów, jedźmy.

        Gregor wziął torbę Patryka, a ten podszedł do przyjaciela siedzącego przy stole i wpatrującego się w kubek kawy.
        - No to co Ukaszo, do zobaczenia – podał mu dłoń i objął serdecznie.
        - Taaaaa, trzymaj się i powodzenia – odparł mu Łukasz.

        Patryk również poczuł się źle z powodu takiej sytuacji, ale z drugiej strony nie chciał się narzucać kumplowi swoją obecnością. Uznał, że tak będzie lepiej dla wszystkich. Mrugnął na pożegnanie Łukaszowi i razem z Gregorem wyszli z mieszkania.

        Łukasz został w mieszkaniu sam. Był trochę zły na Patryka i czuł się niejako zdradzony, choć w zasadzie nie byli już od dawna razem. Mimo to wciąż darzył go wielką sympatią i na swój sposób wciąż go kochał. Poszedł do łazienki wziąć ożywczy prysznic i doprowadziwszy się do ładu pojechał do pracy.   


***

        - Słuchaj Patryk, nie chcę się wtrącać, ale wszystko u was w porządku?
        - Nie wiem, czasem mam wrażenie, że przyjaźń między byłymi, to jakaś farsa emocjonalna, choć uczucia już są zupełnie inne… Jedźmy, jestem ciekawy gdzie mnie porywasz.
        - Nic nadzwyczajnego, muszę jeszcze wstąpić do kliniki i trochę przy okazji chciałem Ci się pochwalić – nieskromnie przyznał Gregor.
        - Hmmm, jeśli macie tam specjalistyczne fotele na których można wygodnie zasiąść, to jestem za.
        - Nie kuś mnie perwersie! – odparł Gregor i wsiadając do swojego  samochodu pilotował Patryka, który jechał tuż za nim.

        Niespełna kwadrans później zaparkowali przed budynkiem kliniki. Patryk był zdziwiony, że mimo niezbyt wielkiego budynku, wnętrza były dość przestronne i było tu całkiem sporo miejsca. Gregor z Patrykiem skierowali się na drugie piętro.
        - Słuchaj, znasz Michała prawda?
        - Jasne, poznałem go pierwszego dnia u Łukasza
        - Leży tutaj, może chcesz go odwiedzić? Myślę, że przyda mu się towarzystwo, a ja szybko załatwię swoje sprawy i możemy jechać.
        - Jasne, powiedz tylko gdzie go znajdę
        - Jest w tej sali – Gregor wskazał Patrykowi drzwi na końcu korytarza. Jak skończę przyjdę po Ciebie.
        - Świetnie, do zobaczenia

        Patryk podążył do sali Michała. Drzwi były otwarte więc wszedł do środka i zobaczył siedzącego obok Marka.
        - Cześć towarzystwo !- niemal wykrzyknął, a na twarzy Michała i Marka pojawiło się zdziwienie.
        - Co Ty tu robisz? Nie powinieneś być już w domu?
        - Czemu wszyscy mnie stąd wyganiają? – zaśmiał się Patryk i podchodząc do Michała i Marka przywitał się z nimi obejmując ich jak starych dobrych kumpli.

        Porozmawiali chwilę, pożartowali sobie i niedługo po tym w sali pojawił się Gregor.
        - No dobrze, pacjent do łóżka, Marecki do stołówki, bo brakuje Ci już tylko odrobinę do anorektyczki, a Ty ze mną – zarządził Gregor i pożegnali się z Michałem i Markiem.       
        - No to się nazywa samiec alfa – skwitował Marek z uśmiechem.
        Gregor i Patryk opuścili pokój Michała, który najwyraźniej dochodził już do siebie i udali się do domu Grzegorza, gdzie Patryk miał spędzić kilka kolejnych dni ciesząc się urlopem.

        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz