niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 20


Nocne odwiedziny.

Było już grubo po północy. W szpitalu panowała cisza i mrok. Nagle Michała obudziły czyjeś kroki. Otworzył oczy, ale słabo widział w ciemnościach. Zobaczył tylko kontur czyjeś sylwetki.
- Kto tu jest? - zapytał wystraszony.
- Witaj brachu - usłyszał znajomy głos.
- Szyszka? Co Ty tu robisz? W dodatku o tej porze?
- Luz człowieku. Wpadłem zobaczyć czy mój ulubiony klient żyje - odparł Szyszka i zapalił papierosa. 
Zapalona zapałka na chwilę oświetliła jego twarz. Michałowi jego odwiedziny zupełnie nie podobały się, nie wiedział czego dresik od niego chce.
- Czemu o tej porze? - zapytał próbując panować nad głosem.
- Koleś, chyba nie chcesz by ktoś wiedział, że wpadłem do Ciebie. Mi przynajmniej zależy na tym by nikt mnie nie widział z takim frajerem jak Ty. Sprzedałem Ci działkę dobrego towaru, a Ty co? Lądujesz w szpitalu jak jakiś, kurwa, amator.

Michał przez chwilę milczał. W sumie koleś miał rację, ale ostatnio miał tyle problemów, sądził, że prochy rozwiążą wszystkie jego problemy.
- Nadal mi nie powiedziałeś, co tu robisz? Wpadłeś mnie uciszyć? - zapytał cicho.
Dresik zaczął rechotać. Michał jeszcze nigdy nie słyszał jego śmiechu, przynajmniej nie w takiej wersji.
- Kurwa, facet, za kogo Ty mnie masz? Za ojca chrzestnego czy co? Wpadłem tylko upewnić się, że nie miałeś kontaktu z policją i czy nie paplałeś za dużo jęzorem.
- Nie, możesz być spokojny. I nie zamierzam...

Dresik zbliżył się do niego, prawą ręką poklepał go po policzku:
- Dobry piesek, bardzo dobry. A tu masz coś w nagrodę - rzucił mu na łóżko małą torebkę z towarem. 
Zgasił papierosa o parapet, odwrócił się i wyszedł.
Michał patrzył przez długi czas na towar. Ręce zaczęły mu się pocić, sięgnął po torebkę i tak zastygł na kilka minut. Potem energicznie wstał, poszedł do najbliższego kibla i spłukał towar. “Nigdy więcej” - pomyślał, jednak wiedział, że łatwiej to powiedzieć niż zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz