sobota, 23 marca 2013

Rozdział 24



Dzień na przedmieściach


Po niespełna czterech godzinach snu, Gregora obudził hałas dobiegający z dołu domu. Zaspany jeszcze i półprzytomny zastanawiał się przez chwilę co się dzieje. Przypomniał sobie, że przecież na dole urzęduje jego siostra. Uśmiechnął się do siebie na myśl o jej wizycie i westchnął, bo wiedział, że nie zabawi długo. Jak zwykle kilka dni służbowo w kraju musiały im wystarczyć, żeby się sobą nacieszyć. Nie przypuszczał wtedy, że siostra postanowiła zmienić ten standard.

      Świadomość Gregora budząc się ze snu uzmysłowiła mu, że nastał nowy dzień, a co za tym idzie również i obowiązki. Chwycił telefon leżący na podłodze i wybrał numer kliniki. Czekając na połączenie spoglądał na śpiącego Patryka, którego twarz wyrażała zadowolenie i najwyraźniej śniło mu się coś miłego, gdyż kąciki jego ust nieustannie się unosiły w sennym uśmiechu.

      Kiedy usłyszał sekretarkę witającą go w słuchawce najciszej jak tylko mógł, aby nie obudzić Patryka poinformował ją, że nie da rady stawić się dziś w pracy i musi mieć dzień wolny. Mimo, iż był szefem kliniki potrafił się tłumaczyć przed sekretarką z dnia swojej nieobecności. Nie miało to znaczenia, że nie musiał tego robić. Nigdy nie zdarzyło mu się zawalić pracy, ale dziś nie miał siły pracować i wolał mimo wszystko nie zabić swojego pacjenta, kiedy zadumałby się w trakcie zabiegu nad wczorajszą nocą i nad Patrykiem. Zdawał też sobie sprawę, że nie ma już dwudziestu lat, kiedy mógł nie spać dobę a nawet więcej bez żadnego większego obciążenia. Wiek robił swoje, a ciało domagało się od niego należytego traktowania.

      Odłożył telefon, przekręcił się na bok, głowę oparł na zgiętej ręce i znów patrzył na Patryka. Zauważył, że ten coraz częściej rusza gałkami pod powiekami, co zwiastowało rychłe przebudzenie. Tak też się stało. Chwilę później Patryk otworzył oczy i  od razu skierował swój wzrok na Gregora. Intuicyjnie chciał się chyba upewnić, że to nie sen i że on jest tuż obok. Nie zawiódł się i nie musiał się szczypać. Gregor delikatnie pocałował Patryka w policzek, co było wystarczającym dowodem na rzeczywistość.

      - Dzień dobry śpiochu – przywitał się Greg
      - Hej. Co ty tu jeszcze robisz?
      - Patrzę na swój urodzinowy prezent i podziwiam – odpowiedział z uśmiechem Gregor
      - Fakt, pamiętam to porównanie twojej siostry. Twoje zupełne przeciwieństwo. Masz dziś wolne?
      - Tak, właśnie sobie załatwiłem dzień lenia. Szef ma swoje prawa.
      - Ehhh – przeciągle westchnął Patryk – też bym tak chciał, ale nie ma lekko.
      - Dlaczego? Przecież masz urlop
      - Ale urlop niebawem się skończy i trzeba będzie wracać do kieratu
      - Hmm no tak – potwierdził Greg. A nie myślałeś, żeby ją zmienić na ciekawszą?
      - Myślałem, ale przywykłem do niej chyba. Poza tym bez dyplomu do którego zabrakło mi jednego roku nie mogę liczyć na zbyt ciekawe oferty.
      - To czemu ich nie dokończysz? – dociekał Gregor
      - Jak człowiek wpada w rutynę dnia, to jakoś się nie ma ochoty na dodatkowe rzeczy
      - Chyba tak, też jestem rutyniarzem – uśmiechnął się Gregor – Pewnie też sporo spraw i ludzi trzyma Cię w Łodzi?
      - Nie, właściwie nic mnie tam nie trzyma. Rodzice są za granicą, przyjaciele zajęci swoim życiem. Nawet Łukasz uciekł z tego miasta w poszukiwaniu nowego świata. Jedynie praca została mi ta sama. To wszystko.

      Gregor chciał podświadomie usłyszeć taką właśnie odpowiedź. W jego umyśle przeleciała jedna myśl, że nie chciałby mieć Patryka zbyt daleko od siebie. Nie był pewny co do niego czuł, ale nie było to bynajmniej jedynie pożądanie. 
Uśmiechnął się do swoich myśli dotyczących Patryka, którego widział rano krzątającego się po ich już wspólnej kuchni, marudzącego, że skończyła się kawa, czy ubierającego się w pośpiechu w swoje wytarte jeansy i skórę i jednocześnie na szybko myjącego zęby.

      - Z czego tak zacieszasz doktorku?
      Gregor nawet nie zauważył, że wpatruje się w jeden punkt na ścianie i ma uśmiech na twarzy.
      - A coś mi się przywidziało w wyobraźni i to było miłe przywidzenie.
      - Nie wiem, czy chcę wiedzieć jakie ciacho musiało Ci stanąć przed oczyma – podsumował raczej prowokująco Patryk.
Chciał usłyszeć zaprzeczenie, albo wskazanie jego jako owego obiektu wizji, które wprawiły Grzegorza w taki radosny nastrój mimo, iż obaj czuli zmęczenie z powodu zarwanej nocy. Gregor nie odpowiedział, posłał jedynie uśmiech w stronę Patryka i pocałował go w gorące usta przytulając się i opierając głowę na jego piersi. Wprawnym uchem słyszał bicie serca Patryka. Było miarowe, spokojne i wyraźne. Zawsze fascynował go ten dźwięk. Niestety od dłuższego czasu słyszał go jedynie zawodowo. Dziś to pierwszy raz, kiedy mógł się na nim skupić ile tylko chciał. 

Obaj zaczęli pogrążać się ponownie we śnie, kiedy usłyszeli głośny gwizd dobiegający z drzwi od pokoju. W odrzwiach stała Sylwia, która za pomocą palców w ustach ostrym dźwiękiem sprowadziła kochanków na ziemię.
      - Wstawać ! Ja rozumiem, że facecki seks jest wyczerpujący, zwłaszcza jak się sparują takie buhaje, ale jest czternasta. Może byśmy zorganizowali jakiś wypad? Chcę się poszwędać po moim rodzinnym mieście ! Ruszcie tyłki ! – rozkazującym tonem rzekła Sylwia
      - Kobieto, jesteś zaprzeczeniem marności i słabości swego gatunku – dopowiedział Greg
      - Tak wiem, przejęłam wszystkie lepsze geny, tobie został jedynie intelekt, choć akurat teraz go chyba nie wykorzystujesz w nadmiarze – uśmiechnęła się do brata i podchodząc do łóżka szybkim ruchem zerwała z chłopaków kołdrę.
      Z racji przebudzenia i wzajemnej bliskości ich przyrodzenia były dość mocno pobudzone a obraz jaki ukazał się oczom Sylwii spowodował, że już bez użycia palców a jedynie za pomocą jakże zwinnego języka zagwizdała dość wymownie.
      - Ejjjjjjj siostra, ciebie trzeba leczyć! Jesteś aż tak niewyżyta, że musisz oglądać przyrodzenie swojego brata i jego faceta?
      - Nie, twój fiut już jest mi znany od szczeniaka, bardziej chciałam zobaczyć przyrodzenie twojego chłopaka
      Wtedy dotarło do Gregora i Patryka, że obaj chyba stanowią parę, przynajmniej w świetle wypowiedzianych słów Grześka i Sylwii. Popatrzyli na siebie i uśmiechnęli się. Patryk wyskoczył z łóżka i błyskawicznie rzucił kołdrę na nich szybko się pod nią również skrywając
      - Jesteś bardziej zboczona niż ja – z lekkim wyrzutem wycedził Patryk.
      - To oczywiste – odparła bezczelnie Sylwia nic sobie nie robiąc z zakłopotania chłopaków – równowaga chłopcze w przyrodzie być musi. Macie kwadrans, żeby się zwlec na dół – podsumowała stanowczo Sylwia i wyszła z pokoju.
      - Yyyy, przepraszam za nią. Od kiedy wie, że jestem gejem, czyli od dawna, stała się największą fanką tego klubu. Czasem to wydaje mi się, że jest bardziej gejowska niż my sami. Niestety to czasem strasznie irytujące, jak widzisz – powiedział z zakłopotaniem Greg
      - Daj spokój, lepiej chyba, jak jest na luzie, niż miałaby nas palić na stosie?
     - Masz rację. Chodźmy na dół, bo gotowa jest urządzić nam piekło. Istny diabeł wcielony.

      Obaj wstali z łóżka, podążyli do łazienki na piętrze i wzięli szybką wspólną kąpiel. Nie był to szczyt fantazji Patryka, ale w tych okolicznościach nie mógł liczyć na więcej. Na dole czekała niecierpliwa bestia skłonna pożreć ich żywcem, jeśli nie będą posłuszni. Czuli się niejako jak na obozie karnym, gdzie posłuszeństwo jest egzekwowane z całą stanowczością.

      Zeszli do salonu a w kuchni czekała już na nich aromatyczna kawa i kilka naleśników z serem. Obaj nie mieli okazji dawno jeść czegoś tak prostego, a jednocześnie tak przywracającego wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to mama czy babcia robiła im naleśniki z serem na słodko. Z apetytem zjedli śniadanie i wspólnie pozmywali kilka naczyń. Ich duet zaczynał być naprawdę dość zsynchronizowany. 

Sylwia w międzyczasie siedziała na tarasie chłonąć wiosenne promienie słońca, które przygrzewało coraz mocniej i w Internecie sprawdzała, czy w mieście organizowane są jakieś plenerowe imprezy. Znalazła kilka wystaw,, które chętnie by zobaczyła, przez moment myślała nawet o operze, ale uznała, że by tego nie wytrzymała, ale teatr i dobre przedstawienie uznała za dobry pomysł. Przeglądnęła repertuar i wybrała spektakl współczesny. Zauważyła też, że bilety zostały już wysprzedane.
      - A tak się miło zapowiadało… - powiedziała smutnym głosem w przestrzeń ogrodu
      - Co się miło zapowiadało? – zapytał Patryk
      - Przedstawienie. Znalazłam w sieci recenzję. Brzmi kusząco. Wieki nie była w teatrze.

      Patryk od razu pomyślał o Marku i jego zaproszeniu ich na próbę. Tam właśnie poznał Gregora. Uśmiechnął się radośnie na to wspomnienie i na myśl o tym przedstawieniu, które widział. Była to ta sama sztuka, która interesowała Sylwię.
      - Hmmm, a co jeśli załatwiłbym Ci możliwość zobaczenia przedstawienia?
      - Możesz?
      - Zawsze i wszędzie, ale jak wiesz wolę samców – odgryzł się za wcześniejsze docinki
      - Oj nie udawaj już takiego ogiera. Wszyscy tak się chwalicie a potem wychodzi jak zwykle, poza tym przestań żartować. Chcę to zobaczyć! Znaczy przedstawienie, nie twoje możliwości, choć nie powiem, żeby mnie to nie korciło – odparła wystawiając dziecinnie język
      - Co ja z tego będę miał?
      - Ty materialistyczna świnio, targujesz się o mój dostęp do kultury?
      - Nie moja droga, targuję się o coś więcej. Spełnisz moje trzy życzenia, a dostaniesz miejsca w loży z najlepszym widokiem – zdecydowanie blefował Patryk, choć wiedział, że bilety załatwi, ale nie miał pewności, czy akurat w loży.
      - Dobrze, spełnię trzy twoje życzenia. Najpierw bilety. Najlepiej cztery, pójdziemy razem
      - Nie kochana, my już to widzieliśmy od kulis. Byliśmy na próbie generalnej. Poza tym to będzie miłe, jak się ciebie stąd na te kilka godzin pozbędziemy – w równie jadowitym tonie Sylwii odpowiedział Patryk
      - Ehhh, dałam się podpuścić, ale co tam. Niech stracę. Aż taki błyskotliwy nie jesteś, żeby wymyślić tragedię na trzy życzenia. Poza tym nie odstępuję od zawartych umów. W przeciwieństwie do ciebie mam jaja – bezczelnie już kontynuowała kłamiąc Patrykowi w żywe oczy
      - Tak, z pewnością jajeczka posiadasz, ale niebawem je stracisz i będziesz wredną upierdliwą babą w menopauzie, choć gdyby tylko wredota i upierdliwość o tym świadczyły, to uznałbym, że już ją masz
      - Proszę, jak chojraczy. Wystarczyło porządnie przerżnąć i już testosteron dymi uszami. Dobra załatw mi dwa bilety, a trzy życzenia są twoje.

      Wściekła za ten nieuczciwy targ wróciła do mieszkania, wzięła kluczyki brata nie pytając go nawet, czy może i odpaliwszy silnik ruszyła z piskiem opon w kierunku miasta.

      Patryk znalazł telefon i wystukał numer Marka, żeby poprosić go o przysługę. Chciał z Gregorem spędzić trochę czasu sam na sam, aby porozmawiać, a eksmisja Sylwii do teatru była idealną okazją. Po kilku sygnałach usłyszał głos kolegi.
      -  Heja Maro, masz chwilę?
      -  Dla ciebie zawsze. Co się urodziło?
      -  Słuchaj mam  prośbę, potrzebuję dwa bilety na Twoje przedstawienie. Na już, na teraz i miejsca koniecznie w loży. Zrobię co zechcesz ! -  z desperacją w głosie zaintonował Patryk
      -  Hmmm, nie powiem, żebym nie wiedział, co zrobić z taką deklaracją, ale chyba nie chcę cię tak wykorzystywać -  zaśmiał się Marek. Dla kogo te wejściówki mi powiedz.
      -  Dla siostry Gregora. Nawiedziła nas i mnie prześladuje, a muszę z nim o czymś ważnym porozmawiać w odpowiedniej scenerii, jeśli rozumiesz co mam na myśli.
      -  Znaczy, że chcesz gruchnąć na kolana prosząc o rękę doktorka, a potem oddać mu się cały tak?
      -  Coś w tym stylu, to jak pomożesz mi?
      -  Jasne, mam nawet wolną lożę. Możesz wpadać po te bilety choćby i zaraz, jestem akurat w teatrze.
      -  Niespecjalnie mogę się wyrwać, mam tu trochę roboty z malowaniem, ale zadzwonię do Sylwii i ona je odbierze, jeśli to nie problem
      -  Absolutnie żaden, choć szkoda, że Greg nie ma akurat brata -  rozmarzył się Marek
      -  Tobie tylko seks w głowie buhaju. Jestem Twoim dłużnikiem !
      -  Bezapelacyjnie będzie cię to drogo kosztować -  zaśmiał się Marek -  Daj jej mój numer i niech mnie łapie. Coś jeszcze chciałeś, czy tylko taką pierdołą zawracasz mi głowę?
      -  W zasadzie tylko to chciałem załatwić, ale mogę zapytać jeszcze co u ciebie?
      -  Szczery jak zwykle i to w tobie lubię. U mnie ok, ale o tym pogadamy przy browarku, jak się odkleisz od doktorka.
      -  Dzięki Maro, przyczyniasz się do... -  zaciął się, bo sam nie wiedział do czego prowadzić będzie to, co chciał powiedzieć Gregowi.
      -  Tak, tak wiem i żyli długo i szczęśliwie. Powodzenia w oświadczynach ogierze
     
      Patryk jeszcze raz podziękował za przysługę i zakończył połączenie. Chciał zadzwonić do Sylwii, ale uświadomił sobie, że nie ma jej numeru. Wszedł na górę. W sypialni leżał Greg, ale nie wydawało się, żeby spał. Miał zamknięte oczy, ale jego twarz się uśmiechała kiedy Patryk pojawił się w drzwiach.
      - Greg, możesz mi dać numer do swojej siostry?- zapytał niepewnie
      - Do mojej siostry? – zapytał lekko zdziwiony
      - Tak, mam jej coś do przekazania i wtedy spełnią się moje trzy życzenia
      - Znaczy ona je spełni dla Ciebie?
      - Tak, muszę jej tylko przekazać informację, bo pojechała do miasta twoim autem, więc może sobie odebrać moją część umowy
      - Hahahaha – zaśmiał się rubasznie Greg – ona nie wywiązuje się z żadnych umów, no chyba, że chodzi o pracę, więc nie licz na zbyt wiele. Numer jest w telefonie pod hasłem zołza, dzwoń.
      - Miło nazywasz siostrę
      - Takie są fakty, po co udawać?

      Patryk wziął telefon Grega, odnalazł numer Sylwii i próbował się połączyć. Nagle usłyszał niemalże krzyk Grega
      - Coooooś ty powiedział? Pojechała moim samochodem?

      Gregor niemalże poderwał się na równe nogi a Patryk zdziwiony patrzył na niego nie wiedząc, co się dzieje.
      - Przecież zabrali jej prawo jazdy dwa lata temu. Daj mi proszę ten telefon
      - Później ją opiórkasz, najpierw moja umowa, to ważniejsze niż twoje krzyki, chociaż, czy Ty w ogóle umiesz krzyczeć? – zaśmiał się Patryk i pocałował go w policzek.
      Po kilku sygnałach telefon odebrała Sylwia.
      - Greguś skarbie ty moje, nie denerwuj się. Ja przecież umiem jeździć. Autko jest całe, siostrunia jest cała, wszystko jest cacy – zaczęła od razu się tłumaczyć
      - To bardzo dobrze, że siostrunia jest cała i autko jest całe – odpowiedział Patryk – jesteś w mieście tak?
      - Yyyy a cześć szwagier, tak jestem
      - Szwagier? , no nieważne. To dobrze, wiesz gdzie jest teatr Nowych Form?
      - No ja cię proszę, nie mów, że załatwiłeś mi bilety?
      - Taki był deal, możesz je odebrać u Marka, to jeden z reżyserów i zarazem aktor. Za autograf doliczę ci jedno życzenie.
      - Jesteś kochany, a ten aktor to … - nie zdążyła dokończyć gdyż przerwał jej Patryk
      - Nie licz na nic, woli, jak to określiłaś facecki seks – zaśmiał się do słuchawki i popatrzył kątem oka na Grzegorza, którego wzrok zdradzał ogromne zdziwienie.
      - Ehh, mogłam się domyślić. Znaczy mam się wywiązać z umowy?
      - Dokładnie tak. Pierwsze życzenie jakie mam, to abyś dzisiaj zniknęła.
      - Głuptasie, dlatego chciałam dwa bilety. Dziś mnie nie będzie, a ty właśnie straciłeś jedno życzenie. Myślenie to chyba nie jest twoja mocna strona, co? – zadrwiła Sylwia
      - Spokojna twoja ruda rozczochrana, mam jeszcze trzy dodatkowe
      - Dwa kochanie, z matematyką też masz problemy?
      - Dodatkowe mam za autograf i bez dyskusji. Znikasz do jutra rana. Miłej zabawy. Numer Marka wyślę ci przez sms. Baj wredna zołzo – po tym pożegnaniu Patryk się rozłączył
      - Pozbyłeś się mojej siostry na cały dzień w dodatku z moim samochodem, który prowadzi bez prawa jazdy?
      - Na to wygląda. Nie marudź, nic jej nie będzie, poza tym spędzimy ten wolny dzień we dwoje.
      - Nie mogę się doczekać – westchnął jedynie Grzegorz nie mogąc pozbyć się z wyobraźni zatrzymywanej przez policję Sylwii i jej kłótnie ze stróżami prawa.

      Patryk widząc lekkie zatroskanie Gregora wtulił się mocno w niego, objął i zaczął delikatnie całować. Przyniosło to oczekiwany efekt, gdyż Greg tylko się uśmiechnął i przestał martwić się o siostrę, która najwyraźniej miała wszelkie objawy ADHD. 
Przeleżeli w łóżku jeszcze ponad godzinę pieszcząc się czule, a potem Patryk zabrał się do malowania ostatniego pomieszczenia i drzwi. Chciał skończyć to tego dnia, aby wieczorem na spokojnie móc porozmawiać z Gregorem. Ten w tym czasie przygotowywał pyszny obiad i szalał w najlepsze w kuchni, dając upust swoim nerwom i troskom wynikającym z charakteru siostry. Kochał ją jak nikogo na świecie, ale momentami, kiedy przypominał sobie jej wszystkie wyczyny z dzieciństwa i młodości miał wrażenie, że powiedzenie „Gdzie diabeł nie może…” w tym przypadku sprawdza się idealnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz