czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 15




Byle do wtorku

 
Obudził go dźwięk przychodzącego smsa. Uśmiechnął się do siebie, w sumie uśmiechał się coraz częściej do telefonu, gdy ten wyświetlał kolejną wiadomość. Mimo nadchodzącego nowego tygodnia, i kolejnego poniedziałku, których tak nie cierpiał, pół nocy wymieniał z Krystianem coraz śmielsze wiadomości, które tylko wzmagały w nim chęć na spotkanie.

Na przekór pochmurnej pogodzie jawiącej się za oknem, do garniturowych spodni ubrał kolorowe trampki oraz krzykliwą koszulę. Radosnym krokiem niemal wybiegł z mieszkania i udał się do pracy. Podświadomie czuł, że to będzie jednak dobry tydzień.

Jego przeczucia zostały wystawione na próbę, gdy tylko wysiadł z windy i wkroczył na zajmowane przez jego firmę piętro. Idąc znanym już sobie slalomem pomiędzy kolejnymi działami, rzucając “cześć”, albo odpowiadając na nie, do jego uszu dochodziła coraz głośniejsza muzyka. Rozpoznał ją niemal od razu i czuł, że jego gust i poczucie smaku jest coraz bardziej gwałcone. Gdy jeszcze usłyszał śpiewający głos informatyka Kamila mruknął tylko pod nosem “ja pierdole” i przyspieszył kroku, by czym prędzej znaleźć się już w swoim gabinecie i nie słuchać więcej że “ona tu jest i tańczy dla mnie”.

Z ulgą wszedł do pokoju, trzasnął drzwiami, zasiadł za biurkiem i wyciągnął z kieszeni znowu wibrujący telefon. Już zaczął odpisywać, gdy pojawił się jak zawsze w nie do końca odpowiednim momencie Błażej. Tym razem zamiast - jak to zwykł czynić - porzeczkowym jogurtem, rzucił w kierunku zaskoczonego Łukasza, buteleczkę z czereśniowym,

- Mój drugi ulubiony smak, skąd on o tym wie u licha? Rzucił tylko - Dzięki - mając nadzieję, że gość szybko sobie pójdzie i sam będzie mógł wrócić do odpisywania. Tymczasem ten zaczął zadawać różne pytania związane z pracą oraz ostatnimi projektami, byleby tylko dłużej przyglądać się Łukaszowi. Na każde kolejne pytanie odpowiedź była coraz bardziej oczywista, toteż lekko zniecierpliwiony przeszkadzającym natrętem Łukasz w końcu nie wytrzymał i zapytał:

- Coś jeszcze chcesz wiedzieć, czy już koniec?
- W sumie jeszcze mam jedno pytanie - zaczął z uśmiechem Błażej, wbijając swe spojrzenie w ujawniający się spod rozpiętej koszuli kawałek torsu swego rozmówcy 
- Czy wiesz już czemu wilk tak wyje w księżycową noc?
Łukasz zaczerwienił się po same czubki włosów i nic nie odpowiedział.
- Naprawdę ślicznie śpiewasz. Im więcej wypijesz tym lepiej - roześmiał się rudzielec i zaczynając nucić piosenkę Edzi, zostawił Łukasza samego.


***

Z ulgą po kilku godzinach pracy wrócił do domu, zrzucił z siebie służbowy strój i przywdział swój powyciągany dres. Praca wyjątkowo mu tego dnia nie szła. Dobry początek dnia nie sprawił, że ten był taki do końca. Wszak poniedziałek zawsze musi być poniedziałkiem. Nie ma wyjątków, zawsze musi być pod górkę. Błażej wytrącił go z równowagi na dobre, jak na złość po ustaleniu miejsca i dokładnej pory spotkania z Krystianem ten przestał odpisywać. Nawet prowokujące spojrzenia, jakie rzucał w kierunku telefonu nie sprawiały, że ten zaczynał wibrować.
Przejrzał ulotki kilku pizzerii, które walały się na stoliku pod lustrem. Pierw nie mógł zdecydować się na żadną konkretną, gdy w końcu to uczynił, do rangi problemu na miarę afrykańskiego głodu, urosła konieczność wyboru składników na pizzę. Po kilkunastu minutach deliberacji z samym sobą postawił na to co zawsze - kurczak, ananas, kukurydza i wykręcił numer.

- Przepraszamy, w poniedziałki mamy nieczynne. Zapraszamy od wtorku do niedzieli - usłyszał w słuchawce.
- Kurwa - mruknął do siebie rzucając telefonem na łóżko - Wszystko nie tak.
Ucieszyły go dokonane w kuchni odkrycia  - 2 paczki czipsów solonych, majonez i kisiel cytrynowy.

- Z głodu przynajmniej nie umrę - pomyślał niosąc zdobycze do łóżka. Odpalił swój ulubiony serial i opatulił się kołdrą. Gdy się przebudził było już ciemno, zegar wskazywał 23 a telefon milczał jak zaklęty. Przełożył jedzenie na podłogę, zrzucił z siebie domowe ubranie i poszedł spać z nadzieją, że warto czekać na wtorek
.


***

Wtorkowy dzień w pracy upłynął Łukaszowi szybko i monotonnie, nawet o dziwo Błażej wyjątkowo go unikał. Nie podrzucił o poranku jogurtu i w ogóle jakby schodził z drogi. Krystian na szczęście potwierdził spotkanie, więc aktualne popołudniowe plany pozwoliły mu utrzymać nastrój ponad kreską.

Wystrojony niczym "stróż w Boże Ciało", przeskakując z nogi na nogę zmierzał w kierunku położonej przy rynku swej ulubionej kawiarni. Dotarł o kwadrans za wcześnie, jednak mimo to postanowił wejść, wszak umówili się w środku. Ucieszył się, że jego ulubiony stolik pozostawał wolny, czym prędzej przy nim zasiadł i zamówił sobie na rozluźnienie gin z tonikiem. Niby była to już nie wiadomo która randka w jego karierze, ale wyjątkowo się stresował. Chyba za bardzo zależało mu, by dobrze wypaść. Wypił szybko, poczuł lekkie ciepło rozchodzące się po ciele. Dla zamaskowania drinka zamówił duże cappuccino i czekał na Krystiana. Po kwadransie od umówionej pory zaczął się lekko niepokoić, musiał też wszak nieco dziwnie wyglądać siedząc samotnie w prawie pustej kawiarni, nerwowo zerkając to na zegarek, to na komórkę. W końcu wybrał numer Krystiana, jednak w słuchawce usłyszał tylko komunikat “abonent czasowo niedostępny, prosimy spróbować później”. Kolejne próby nie przyniosły żadnego rezultatu.

Dopiwszy kawę postanowił zamówić sobie kolejnego drinka, potem następnego i wyszło ich kilka. Szkoda mu było wracać do pustego mieszkania, tym bardziej, że nastrój tym razem nie był szczytowy. 
Czwartego drinka sączył już przy barze, rozmawiając z barmanką, której nie wiadomo jakim cudem udało się namówić Łukasza na zwierzenia. Może dzięki temu drinki, które mu serwowała były coraz mocniejsze. Opowiedział jej o swoich dawnych przygodach z Patrykiem oraz przeprowadzce do Poznania.W sumie zrobiło mu się lżej, wyrzuciwszy z siebie różne trapiące go sprawy. W końcu mógł zrobić to najzupełniej szczerze i bez skrępowania, nie udając nikogo i nie cenzurując wypowiedzi.
Gdyby Łukasz był wcześniej mniej skupiony na nieustannych próbach dodzwnienia się do Krystiana, zauważyłby, że Karolina - tak bowiem miała na imię dziewczyna zza baru - też ciągle bawiła się telefonem. Zrobiła mu też zdjęcie, które przesłała swej dziewczynie Oldze. Tajemnicą publiczną było iż Olga przyjaźni się z Błażejem, a ten z kolei jeszcze od czasu rozmów rekrutacyjnych na których pierwszy raz zobaczył Łukasza, w tym się platonicznie zauroczył i próbował - mniej lub bardziej udolnie - zdobyć.

- Na mnie już chyba pora - powiedział lekko już
bełkotliwie Łukasz - dzięki za rozmowę i przepraszam że musiałaś tego wszystkiego słuchać...
- Na pewno trafisz? - zapytała troskliwie Karolina, by trochę przeciągnąć jego wyjście i wiedząc, że w kierunku kawiarni zmierza już Błażej - może kogoś do pomocy ci poszukać?
- Jakby to był śliczny młodzieniec to czemu by nie - zażartował Łukasz.
- To poczekaj chwil kilka jeszcze, zobaczę co da się zrobić - uśmiechnęła się, a w progu stanął Błażej - oto i jest twój anioł stróż - rzekła niejako triumfująco.
- To ma być on?! - ze zdziwieniem wykrzyknął Łukasz.
- Wiem, wiem co o nim myślisz, ale przejdźcie się, pogoda sprzyja. I w końcu spojrzyj na niego przyjaźniejszym okiem.
- Do stracenia już nic nie mam... - mruknął Łukasz, ubrał płaszcz i udał się z Błażejem w noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz