poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 13



Saturday night fever

Obudziły ich promienie porannego słońca przebijające się zza żaluzji. Łukasz leniwie otworzył oczy i próbował obrócić się na plecy i zebrać myśli - w końcu w ostatnich dniach tyle się działo. Nie było to jednak takie proste jakby mu się mogło wydawać. Manewr ten skutecznie uniemożliwiało mu otaczające jego tors ramię, wciąż śpiącego w najlepsze, Patryka.

- Nigdy się tego nie oduczy - pomyślał i uśmiechnął się sam do siebie, bo w sumie sprawiało mu to jakąś przyjemność.

Rozejrzał się zaspanym wzrokiem po pokoju, nieład i bałagan jak zawsze. Resztki niedojedzonych w pośpiechu posiłków, kubki po kawie z całego tygodnia. Rozrzucone na podłodze buty i ubrania zdradzały w jakim pośpiechu w nocy po powrocie się rozbierali, a także w jak nieskoordynowany sposób musiały te czynności przebiegać. W końcu jego wzrok zatrzymał się na kwiecistych bokserkach Patryka.

- Jak mogłem zapomnieć że on zawsze sypia nago... - ponownie kąciki jego ust radośnie uniosły się - o, ja dziś też - po skonstatowaniu czego, na widok i jego bokserek leżących w drugim kącie pokoju, niemal roześmiał się w głos.

- My chyba jednak nie powinniśmy już sypiać w jednym łóżku - pomyślał rozbawiony i postanowił się uwolnić z objęć przyjaciela oraz przygotować coś na kształt śniadania w porze już obiadowej, oraz oczywiście kawy.
Boso, urządzając sobie mały slalom pomiędzy porozwalanymi rzeczami. udał się do kuchni i nastawił ekspres. Gdy ten zaczął wydawać z siebie charakterystyczne odgłosy, a po mieszkaniu zaczynał unosić się aromat świeżo parzonego napoju ożywczego, z pokoju dobiegł go głos Patryka.

- Patrz do czego prowadzi wspólne spanie z Tobą! - wskazał stojącemu w drzwiach Łukaszowi całkiem sporych rozmiarów plamę na prześcieradle i zaczął się śmiać. 
Ten nieco zmieszany podszedł do łóżka, zrzucił z tamtego kołdrę poszukując oznak nie swoich śladów nocnej rozkosznej jak się okazało działalności ich niespokojnych rąk.

- Tyś nie lepszy! - lekko dusząc się ze śmiechu pokazywał na kolejną, po czym wskoczył do łóżka by jeszcze nieco podroczyć się z Patrykiem, ale ten nie odwzajemniał przyjacielskich, serdecznych gestów.

- Co z tą kawą? - zapytał z lekkim wyrzutem, długo mam jeszcze czekać?

***

Skrócony nieco dzień mijał wyjątkowo prędko i zupełnie na niczym. Polegiwali w łóżku, oglądali najnowszy odcinek ulubionego serialu, nadrabiali plotkarskie zaległości. W międzyczasie Patryk intensywnie wymieniał z kimś smsy, co wyraźnie irytowało Łukasza, ale prócz posyłanych ukradkowo, po każdym dającym się słyszeć dźwięku wibracji zwiastującym nadejście wiadomości, morderczych spojrzeniach, ten nie dociekał. Wolał nie psuć sobie i tak lekko średniego humoru przed wieczornym wyjściem do klubu, wszak Patryk nie często wpadał go odwiedzać i nie często mieli czas tylko dla siebie, jak to zwykło bywać dawniej.
W końcu gdy jego gość był w łazience, a telefon pozostawiony na łóżku znowu zawibrował, od niechcenia rzucił okiem na ekran by sprawdzić kim jest tajemniczy autor wiadomości.
“Greg” - te cztery literki potwierdzały wszystko to co zauważył już podczas popijawy u sąsiadów. Nie bez powodu obaj co chwilę gdzieś znikali, albo rozmawiali we dwóch nieco na uboczu. Wyjaśniały też poniekąd z jednej strony radosny nastrój Patryka, a z drugiej pewną zachowawczość o poranku.

- Zapowiada się świetny wieczór. Ja, Patryk i Greg. A raczej ja oraz Patryk i Greg. Ja i oni. - pomyślał całkiem zniechęcony i by uniknąć dalszych pogawędek z Patrykiem postanowił uciąć sobie jeszcze małą drzemkę przed wyjściem, licząc na to iż obudzi się w nieco lepszym nastroju.

***

Patryk krążył niespokojnie po mieszkaniu, robił już chyba entą rundę na trasie pokój - łazienka. Przymierzał, przebierał, rozpinał, zapinał i zmieniał próbując skompletować jak najbardziej perfekcyjny zestaw do klubu.

- Co się tak stroisz księżniczko? - rzucił już nieco mniej trzeźwym głosem, znad kolejnego drinka Łukasz. 

Postanowił bowiem przygotować się odpowiednio do wyjścia z domu i czekających go w klubie przesłodkich scen, które już widział oczyma wyobraźni i na myśl, o których coraz bardziej odechciewało mu się wychodzić. Trzeba było jednak robić dobrą minę do złej gry, udawać twardego i niewzruszonego, wszak co go obchodzić może z kim spotyka się Patryk. Przeszła mu myśl przez głowę, czemu akurat robić to musiał, będąc akurat u niego..

- Też byś się w końcu przebrał a nie tylko siedzisz i mi tu smęcisz - odparł spryskując się kolejny raz perfumami.

- Tak, tak, koniecznie - wstał i powlókł się do szafy wybrać sobie cokolwiek.

***

Dziwny nastrój nie opuszczał Łukasza także w klubie. Owszem, próbował podtrzymywać konwersację jaka toczyła się w ich loży wraz z Patrykiem i Gregiem, ale zauważał, że ci radzą sobie zupełnie dobrze i bez niego. Dopił kolejnego kolorowego drinka i postanowił się rozejrzeć po parkiecie. Nie napotkawszy jednak żadnej ciekawej i wartej uwagi twarzy (ani dupy), udał się do baru po kolejną porcję. Nie zwrócił najmniejszej uwagi na próbującego zagadywać do niego przy barze nastolatka, burknął coś tylko pod nosem i chwytając czym prędzej szklankę postanowił wrócić na swe siedzisko i spróbować zakończyć to dzisiejsze wyjście. Zbliżając się jednak dostrzegł iż jego znajomi bynajmniej nie chcieli tego miejsca opuszczać, a jeśli już to raczej najchętniej udali by się do łóżka - wspólnego. Ci zajmowali się sobą w najlepsze, ni to rozmawiając i ciągle tuląc się, dotykając niby przypadkiem, ni to jednak całując i szepcząc coś między sobą  
bezpośrednio
do ucha .

Dopijając prędko chwile wcześniej nabytego drinka, Łukasz udał się do drugiej sali, gdzie tradycyjnie odbywało się karaoke.

- Może tam chociaż będzie zabawniej - przemknęło mu przez myśl - a i zawsze jest przynajmniej drugi bar - pocieszył się nieco i niepewnym już krokiem ruszył przed siebie, przeciskając się przez skaczących na parkiecie facetów i gwiazdki.

Nie zdążył jednak nawet ruszyć w kierunku nowego baru, gdy szukano chętnych do kolejnej piosenki - “Kolorowego wiatru” z Pokahontas Disney’a. Czym prędzej więc, nie myśląc za wiele i biorąc za dobrą monetę fakt, iż od razu po przyjściu będzie miał okazję zaśpiewać swój ulubiony utwór, udał się w kierunku sceny. Podekscytowany nie zauważył stojącego z boku i dziwnie uśmiechającego się Błażeja, który jakby tylko czekał na swojego kolegę z pracy.
Potykając się lekko wchodząc na scenę, gdyż alkohol wszak dodawał odwagi, jak i pozbawiał skutecznie równowagi - stanął na jej środku przy statywie i rozejrzał się niepewnie po sali. Z głośników popłynęły pierwsze dźwięki, zamknął oczy, wyobraził sobie że jest głupią dzikuską i zaczął śpiewać, z każdym wersem tekstu coraz mniej nieśmiało.

- "Czyyy wieeeesz czeeeeemu wiiiiilk tak wyyyyyje w księżycoooooową nooooooooc" - zawodził nieco, ale sprawiało mu to wiele radości. 

Równie wiele mieli jej obserwujący go z drzwi drugiej sali Greg i Patryk.

- Chyba czas wracać do domu i go stąd zabrać zanim zostanie królem sceny i wypłoszy innych - zaśmiali się i podeszli pod scenę by po zakończonej piosence odholować Łukasza, zanim ten zamówiłby kolejny swój ulubiony hit - “Dlouha noc” Heleny Vondráčkovej. Patryk po tylu latach znajomości wiedział aż za dobrze do czego jest zdolny jego przyjaciel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz