niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 12


Teatralnie
Łukasz dość wcześniej zerwał się z łóżka. Źle spał i był zmęczony. Szybko się ogarnął, żeby wyjść do pracy, wcześniej jednak zadzwonił do Patryka, który dziś miał przyjechać do Poznania na weekend.
- Hej Patryk
- Siemasz, co tam?
- Słuchaj, muszę być dziś cały dzień w pracy, więc Cię nie odbiorę, możesz podskoczyć do mnie po klucze żebyś mógł wejść do mieszkania?
- Jasne, będę niebawem
- Niebawem?
- Załatwiłem sobie wolne, stęskniłem się za księżniczką - zaśmiał się radośnie
- Przestań mnie tak nazywać ! - odfurknął Łukasz -OK, to do zobaczenia
- Baj
Patryk mimo krótkiej rozmowy wyczuł w głosie Łukasza jakąś nutę smutku i przygnębienia. Znał go na tyle dobrze, żeby móc wyłapać takie detale. Po przyjeździe do pracy Łukasz niestety napatoczył się na Błażeja, który mimo iż go irytował, zaczynał też powoli intrygować. Nie miał czasu na rozmyślanie o tym człowieku i zabrał się do pracy.

***

Marek od rana krzątał się po mieszkaniu i z trudem szukał sobie miejsca. Nie mógł pozbyć się myśli o Michale, który mimo, że dochodził do siebie niewątpliwie miał problem i to poważny. Dziś musiał się jednak skupić na sobie, gdyż to ostatni dzień prób przed przedstawieniem, w którym grał. Sama sztuka była dla niego może niezbyt wysokich lotów, ale z racji tego, że to jego zaliczenie, musiał się przyłożyć. Jako zastępcy reżysera i głównemu aktorowi nie wypadało odwalić fuszerki. Poza tym uwielbiał to co robił. Teatr był dla niego jedyną miłością, której poświęcał się bez reszty.

Ledwo przełknął kanapkę, popił herbatą i ubrawszy się jak zwykle artystycznie niechlujnie wyszedł z mieszkania. Musiał jeszcze skoordynować catering na dzisiejszą imprezę urodzinową dla Grzegorza. Nie miał innego pomysłu, jak mógłby się mu odwdzięczyć, więc uznał, że ten pomysł będzie na jego możliwości idealny. Miał trochę czasu, więc specjalnie się nie spieszył. Pogoda dopisywała i postanowił się przejść. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk klaksonu. Odwrócił się i ujrzał w samochodzie Patryka. Ten na widok Marka zgasił silnik, wysiadł i podszedł do niego witając się z otwartymi ramionami, jakby byli przyjaciółmi ze szkolnej ławy.
- Hejka Maro, gdzie tak pomykasz?
- Idę do teatru, mam nadzieję, że się tam spotkamy wieczorem ?
- Jasne, dziękuję za zaproszenie. Trochę kultury mi się przyda - zaśmiał się
- No tak, trzeba trochę liznąć sztuki
- Nie kuś mnie Marecki, nie kuś, bo Cię liznę naprawdę - odpowiedział
- Idziesz do Łukasza tak? - zapytał chcąc zmienić temat
- Taa... - urwał gwałtownie i zaklął - kurwa, zapomniałem pojechać do niego po klucze!
- Ktoś tu jest całkiem rozkojarzony- odparł Marek wystawiając język
- No troszkę się za nim stęskniłem no i to Twoje przedstawienie. Jestem happy!. Słuchaj, może Cię podwiozę do tego teatru, skoro muszę jechać po klucze?
- W sumie miałem się przejść, ale jeśli to nie problem...
- Żaden problem przystojniaczku - mrugnął do Marka i wsiedli do samochodu.
Patryk obrał kurs na teatr. Znał miasto dość dobrze, bo kiedyś często tu bywał służbowo. Kiedy jechali zapytał o Michała. Marek posmutniał, nabrał powietrza i ze smutkiem w głosie streścił mu przebieg tamtej nocy, uznawszy że Łukasz i tak mu pewnie o tym powie, albo domyśli się kiedy w teatrze nie pojawi się Michał.
Patryk wysłuchał relacji kolegi i również posmutniał. Owszem był rozrywkowym facetem, lubił się zabawić i poszaleć, ale nigdy nie mógł zrozumieć co ludzie widzą w prochach. Jego jedyny epizod to trawka, po której bolała go głowa, zeżarł pół lodówki, absolutnie nie czuł żadnej fajnej fazy i stwierdził, że to nie dla niego klimat. Odstawił Marka pod teatrem życząc mu powodzenia i pojechał po klucze.
***



Pod biurowiec Łukasza dotarł kwadrans później. Zaparkował na miejscu dla pracowników i wjechał na górę. Kiedy wszedł do korytarza natknął się na wypacykowanego rudzielca, którego z wielkim zdziwieniem zmierzył wzrokiem. Zupełnie nie przepadał za tego typu stylem, uznając go za zbyt ciotowaty, jak to określał bez pardonu. Błażej idąc z dokumentami zauważył nieznajomego ubranego w wytarte jeansy, glany i skórzaną kamizelkę spod której widać było czarną koszulkę z jakimś krwawym nadrukiem. Westchnął z dezaprobatą dla ubioru Patryka i zwrócił się do niego:
- Witam, w czym mogę pomóc? - wycedził dość pompatycznym tonem
- Cześć, szukam Łukasza
- Którego Łukasza ?  pracuje u nas dwóch
- Waw.. - nie dokończył gdyż rudzielec dłonią wskazał mu gabinet, i ostentacyjnie się obróciwszy udał się do innego pokoju.
- Co za wypacykowany dupek - rzucił w powietrze Patryk i wparował do gabinetu przyjaciela.
- Fiuuu Fiuuu - z uznaniem niemal gwizdnął Patryk - komu musiałeś zrobić laskę, żeby dostać takie biuro?
- Też Cię lubię zboczku - odparł Łukasz z uśmiechem, choć żarty Patryka czasem go drażniły.
- No widzę, że nieźle Ci idzie, własne biuro, krawaciki, marynareczki. Jeszcze powiedz, że masz asystenta pod biurkiem i zacznę ci zazdrościć
- Aleś ty zabawny- wystawił język Łukasz i zaczął szukać kluczy w torbie - Nie mam nic do żarcia w domu, więc może zrób jakieś zakupy po drodze i mam prośbę. Kup alkohol, najlepiej kilka butelek dobrego wina, bo po przedstawieniu mamy imprezę w teatrze. Ma tam być jeszcze przyjaciel Marka, który ma urodziny, więc może coś Ci wpadnie w oko na prezent. On jest lekarzem, ale nie szalej zbytnio.
- Spoko, a nasz czy heteryk?
- Nasz, ale proszę Cię, nie odwiedzaj sex-shopu !
- Strasznie się pruderyjny zrobiłeś eleganciku - z ironią stwierdził - Ten krawat najwyraźniej uciska Ci zwoje, choć hmmm - tu się przez chwilę zamyślił- mógłbyś go wykorzystać inaczej - W jego głowie już snuła się wizja seksu na wielkim biurku Łukasza.
- Patryk, nie przeceniaj się, wiem o czym myślisz, ale aż tak zdesperowany nie jestem - chłodno odparł Łukasz- Poza tym niedaw... - szybko uciął zdanie
- Poza tym niedawno się rżnąłeś? - zaśmiał się Patryk, który nie miał może zdolności opanowywania akademickiej wiedzy, ale był bardzo bystry i inteligentny. Umiał wyczuwać ludzkie nastroje, a czasem wydawało się, jakby czytał ludziom w myślach.
- Nic takiego nie powiedziałem - z irytacją w głosie odpowiedział
- Nie musiałeś. Ty cały czas zapominasz, że ja cię znam na wylot.
- Ehh, nieważne. Proszę cię jedynie, nie zapomnij o zakupach na wieczór
- Dobra, dobra, nie marudź już jak rasowa ciotka.  Jadę, do zobaczenia w domu.
- No cześć, fajnie, przyjechałeś - Łukasz posłał mu radosny uśmiech a sam wrócił do pracy. Poluzował krawat, zerknął na biurko i się uśmiechnął - W sumie będę musiał to kiedyś tu zrobić... - powiedział sam do siebie.

***
Patryk opuścił biuro Łukasza i znowu napatoczył się na rudzielca.
- Baj maszkaro - wycedził z drwiną i wyszedł z budynku.
Błażej aż wstrzymał powietrze i widać, że poczuł się dotknięty w tym negatywnym znaczeniu. Patryk zapalił przed autem a gdy skończył, udał się do Starego Browaru na zakupy. Znalazł dość dobrze zaopatrzony sklep z winami i nabył kilka butelek. Potem chodząc po galerii szukał prezentu dla jubilata, ale nie miał żadnego pomysłu, bo najzwyczajniej nie znał gościa. Zaczął nawet sam do siebie mówić, gdyż myślenie na głos mu pomagało.
- Co mam mu kupić??? pewnie to jakiś ąąą ęęę doktorek, który bułkę przez bibułkę, a chuja pełną gębą... - kilkoro ludzi zmierzyło go dość ostrym wzrokiem, ale Patryk nigdy się nie przejmował otoczeniem, więc zupełnie wyluzowany podążał przez galerię. Na wystawie zauważył manekina przyozdobionego fioletowym krawatem. Zlustrował cenę i uznał, że jak się zrzucą z Łukaszem, to nie nadszarpnie zbytnio swojego budżetu. Wszedł do sklepu i jego oczom ukazał się sprzedawca. Na jego widok Patrykowi przyszło tylko jedno do głowy. Chciał go zaciągnąć do kabiny mieszczącej się za ścianką i porządnie zerżnąć. Najczęściej to on był w pasywnej roli, ale raz na jakiś czas miał ciągutki na bycie aktywem. Od jakiegoś czasu cierpiał na deficyt seksu, a wiosna nie pomagała w pohamowaniu popędu.
W każdym facecie widział potencjalny obiekt do zaspokojenia swoich pragnień.
Ogarnął się jednak, westchnął z rezygnacją i podszedł do lady. Sprzedawca patrząc na Patryka i na jego ubiór specjalnie się nie zdziwił, gdyż niejedno już w tym sklepie widział.
- Witam, w czym mogę panu pomóc? - z uśmiechem zapytał sprzedawca.
- Cze.., Dzień dobry w zasadzie. Chciałbym zwis męski - zażartował
- Ekhmmm, słucham?
- Zwis męski mnie interesuje, chcę go i potrzebuję, natychmiast! - dusił się ze śmiechu wewnątrz widząc zakłopotanie sprzedawcy, ale starał się zachować poważny ton.
- Obawiam się, że w naszej ofercie nie...
- Chce mi pan powiedzieć, że reklama na szybie kłamie? Podobno macie tu wszystko i zadowalacie klientów maksymalnie.
- Yyyy tak, ale wie...
- Cóż, zawiodłem się, a chciałem zostawić tu całkiem sporą sumkę - przerwał mu jakby go nie słuchał- W tej sytuacji chyba wspomogę inny.... interes - już nie wytrzymywał, ale ta zabawa zaczęła mu się podobać.
- Przykro mi, że nie mogłem zaspoko... - znów przerwał mu Patryk
- Możesz zaspokoić moje pragnienie - przeszedł już na ty, zrobił wymowną przerwę, a na twarzy sprzedawcy pojawiła się czerwień. - Sprzedaj mi ze sporym rabatem ten fioletowy krawat z wystawy, a ja będę miło wspominał ten dzień - uśmiechnął się do gościa za ladą.
- Yyyy, jasne, nie ma sprawy - odparł już zdeprymowany sprzedawca. Myślę, że  trzydzieści procent dla specjalnych klientów będzie odpowiednim rabatem - szybko wyrecytował.
- Świetnie się spisałeś - bezczelnie już mówił Patryk. Zapłacił za elegancko opakowany krawat i posyłając buziaka w stronę przerażonego sprzedawcy wyszedł ze sklepu.
- Hmmm, jeszcze z pięć minut, a by mi chapnął pod ladą - zadowolony z siebie wycedził na głos, gorsząc przechodzącą obok kobietę. Nabył jeszcze coś do jedzenia i pojechał do domu. Wziął prysznic, zjadł, wyłożył się na kanapie i czekał na Łukasza


***


W teatrze panował istny rozgardiasz. Kostiumy, scenografie, aktorzy. Wszyscy wydawali się nadpobudliwi i tylko dzięki stanowczości reżysera, który dziwnym trafem potrafił ujarzmić to stado, całość zdawała się przebiegać dość sprawnie. Marek po konsultacjach z dyrekcją i uzyskaniu zgody na imprezę po próbie, oraz załatwieniu jedzenia i alkoholu mógł się skupić na swojej pracy. Jako zastępca reżysera w chwilach kiedy nie grał, koordynował scenografów, oświetleniowców i nagłośnienie. Czuł się w swoim żywiole i mimo iż musiał być w kilku miejscach niemal jednocześnie, spisywał się rewelacyjnie. Zgrana ekipa szlifowała ostatni raz tekst i ustawienia, a rekwizytornia dopasowywała detale do ubrań i wystroju. Mieli jeszcze trochę czasu przed próbą, więc wszyscy spotkali się za kulisami, aby się odrobinę zrelaksować. Marek z niecierpliwością oczekiwał rozpoczęcia próby. Mimo, że nie była to jeszcze premiera, a jedynie próba generalna, podchodził do tego z ogromnym zaangażowaniem. Na widowni zaczęli się pojawiać pierwsi zaproszeni goście. Nie było ich sporo, ale wystarczająco, żeby zapełnić kilka rzędów. Każdy z pracujących nad przedstawieniem kogoś zaprosił. Takie obserwacje publiczności a potem wymienienie uwag dawało im wiele wiedzy do tego, co ewentualnie można jeszcze poprawić. Marek wyszedł przed salę i dostrzegł zbliżającego się Łukasza i Patryka. Zamachał do nich i z radością się uśmiechnął. Cieszył się, że w niespełna kilka dni poznał dwójkę serdecznych i miłych kumpli.
- Patryk, Łukasz, świetnie, że jesteście - niemal zawył z radości
- Obiecałeś mi lizanie, jak mogłem nie przyjść - jak zwykle żartował Patryk
- Co mu obiecałeś ? - zdziwił się Łukasz
- Nic, ale on chyba ma przerost ego albo dawno się nie bzykał i mu bije na mózg
- Dobra, dobra, widzę, że wszyscy tu już mają wiosenny seks za sobą, prócz mnie
Marek i Łukasz z uśmiechem spojrzeli na siebie, a Patrykowi wystarczył ułamek sekundy, żeby wychwycić to spojrzenie. Nie musiał być bystrzakiem z Mensy, żeby powiązać sobie wszystko w jedną całość. Przez moment zrobiło mu się nawet troszkę przykro, ale w końcu nie byli już z Łukaszem razem i mieli prawo robić co chcą.
- Słuchajcie, sala jest do waszej dyspozycji. Byłbym wdzięczny, gdybyście potem podzielili się uwagami. Tylko grzecznie tam po zapadnięciu ciemności. Te fotele są wiekowe - tym razem zażartował Marek
- Będziemy grzeczni -zapewnił Łukasz

- Mów za siebie pruderyjny kołnierzyku - odgryzł się i zarzucił plecak pełen wina i wódki na imprezę. W tym samym czasie podszedł do nich Gregor.
- Panowie, to mój przyjaciel Greg, opowiadałem wam o nim, to on ura.. - uciął zdanie szybko - nie mówmy o tym. Greg to jest Łukasz mój nowy sąsiad i jego … - tu się zawahał sekundę - przyjaciel Patryk. Usiądźcie koło siebie, żebyśmy się później nie szukali i cóż, do zobaczenia po próbie - pożegnał się i zniknął w wielkich drzwiach prowadzących za kulisy.
- Cześć Greg - przywitał się Łukasz
- Hej - uścisnął dłoń Grega Patryk mierząc go wzrokiem i zastanawiał się, czy krawat był dobrym pomysłem. Greg ubrany był raczej bardzo na luzie. Sprane jeansy, mało wizytowa koszula, trapery na nogach. Gregor miał mocny uścisk dłoni, co od razu przypadło Patrykowi do gustu, gdyż nie przepadał za wiotkimi nadgarstkami. Przez ułamek sekundy wpatrywali się sobie w oczy i Patryk poczuł się dziwnie skrępowany. W zasadzie mu się to nie zdarzało, więc tym bardziej go zaintrygował nowo poznany facet.
Łukasz zauważył to na twarzy Patryka i przerwał im tę wymianę spojrzeń.
- To co idziemy?
- Jasne, chodźmy, miło was poznać w ogóle  - oparł Grzegorz niskim męskim głosem.
We trójkę podążyli na salę, usiedli w czwartym rzędzie i oczekiwali rozpoczęcia próby.
***

Całość przedstawienia była rewelacyjna. Chłopcy byli zachwyceni, gdyż pierwszy raz mieli okazję do oglądania aktorów jeszcze przed premierą. Widzieli ich przygotowania od kuchni i uznali, że to jednak cięższy kawałek chleba niż im się wcześniej wydawało. Kiedy większość ekipy już się zebrała do wyjścia podszedł do nich Marek.
- No i jak wam się podobało? - nieśmiało zapytał
- Byliście rewelacyjni, a całość … nie mam słów - chwalił go Łukasz
- Dla mnie rewelacja - krótko skomentował Patryk
- Po takim fachowcu nie można się było spodziewać niczego innego - dodał Greg
- Cieszę się, że mieliście radochę, ale to nie koniec atrakcji na dzisiaj
Patryk się uśmiechnął i potrząsnął plecakiem a Gregor się zastanawiał, czy to co słyszy to dźwięk butelek.
- Tak, tak, dobrze Ci się wydaje - odparł Patryk domyślając się o czym myślał Greg.
Wtem zza kurtyny na scenę dwóch kolegów Marka wyniosło wielki stół, który
wyścielony był starymi gazetami z minionej epoki PRL-u, wniesiono kilka krzeseł i zaczęto zastawiać stół jedzeniem. Klimat iście z lat 70. Kiedy wszystko było już przygotowane światło przygasło i w półmroku na scenę wjechał tort z płonącymi świeczkami. Marek pociągnął za rękę Gregora, a Patryk z Łukaszem pobiegli zaraz za nimi. Kilku kolegów i koleżanek Marka, którzy przygotowali nową scenografię pod imprezę zaczęło mocnymi głosami śpiewać “Sto lat” . Gregor stał jak wryty nie przypuszczając, że chodzi o niego, raczej myślał, że to jakiś ciąg dalszy przedstawienia. Kiedy Marek kazał mu zdmuchnąć świece dopiero się zreflektował, jaką niespodziankę przygotował mu przyjaciel. Wzruszył się niezmiernie, ale dzielnie zdmuchnął świeczki a salę wypełniły brawa. Posypały się życzenia dla jubilata i prezenty. Ostatnim był Patryk z Łukaszem
- Yyyy wiesz, myślałem, że jesteś raczej panem ąąąą ęęę więc taki prezent trochę chyba nietrafiony, ale może się przyda - wycedził Patryk, a Łukasz mu go wręczył składając życzenia.
- Ja ąąą ęęę mówisz? no cóż, mam nadzieję, że jednak nie jestem taki - zaśmiał się Gregor i podziękował za prezent i życzenia ściskając dłonie chłopaków.
Impreza trwała do późnych godzin. Wszyscy bawili się wyśmienicie, a dla Gregora, Patryka i Łukasza to była rewelacyjna okazja, żeby poznać teatr od drugiej strony. Zaczęli się nawet wygłupiać odgrywając jakieś parodie Romea i Julii, czym wzbudzili salwy śmiechu wśród kolegów Marka. Kiedy przywrócili scenę do stanu używalności, ruszyli w stronę domu.
- Gregor, idziesz do mnie, mamy jeszcze trochę gorzałki - oznajmił Marek
- Zawsze wiedziałeś jak mnie wyrwać - zaśmiał się Grześ i czwórką weszli do bramy.
Ciąg dalszy imprezy przeniósł się do Marka. Mieli już nieźle  w głowach, ale bawili się dalej. Łukasz zauważył, że Gregor nieustannie zerka na Patryka i odwrotnie. W końcu obaj znaleźli się na podłodze i oparci o sofę o czymś dyskutowali. Marek z Łukaszem w kuchni przygotowywali zagrychę. Bawili się do rana. Prawie o świcie Łukasz i Patryk nieźle już wstawieni pożegnali się dziękując za rewelacyjny wieczór i poszli do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz