niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 3



Parapetówka


Michał i Marek usadowili się obok siebie na kanapie, jedynym meblu oprócz fotela zajętego już przez rozrzucone ubrania gospodarza. Obaj trzymali po piwie w ręku. Patryk zarzucił jakąś muzykę z laptopa Łukasza, sam Łukasz zasiadł z piwem na podłodze przy ścianie. Poczuł, że wraca do niego skrępowanie, zwłaszcza, że jakoś rozmowa średnio im się kleiła. Patryk stwierdził, że potrzebują czegoś, co przełamie pierwsze lody między nimi, dopił do końca swoje piwo, usiadł na ziemi i położył na niej butelkę:

-Dobra Panowie, troszkę zabawy nam nie zaszkodzi.
Inni na niego spojrzeli z ukosa, oprócz Marka, który domyślił się co Patryk ma na myśli i puścił w jego kierunku szeroki uśmiech. Uśmiech ten rzucił się w oczy Łukaszowi, stwierdził, że Marek ma na serio jeden z najfajniejszych uśmiechów jakie widział. Po chwili jednak wrócił do rzeczywistości:
-Coś Ty znowu wymyślił? - zapytał Patryka.
-Zagramy w butelkę panowie, no już, ruszać swoje tyłki na podłogę.
-A co, mamy 14 lat czy co? - zapytał Michał.
- No właśnie - podchwycił także sceptyczny do tego Łukasz.
- Oj nie pierdziel, dawaj - podchwycił pomysł Marek, który już dawno nabrał ochoty na zabawę.
- Ok, troszeczkę zmienimy zasady gry. Na kogo padnie szyjka butelki ma wybór, albo kręci butelką i całuje tego, na którego wypadnie, albo bierze opcję wyzwanie, a wtedy dostaje jakieś zadanie od osoby, która kręciła pierwotnie butelką. Jasne?
Jako, że to mój pomysł, to ja zaczynam - powiedział Patryk i zakręcił butelką.
Butelka wirowała i wirowała, aż w końcu wskazała Michała.
-No żesz ! Wiedziałem, że powinienem dać sobie spokój z tym - powiedział lekko zażenowany grą Michał.
-Dobra, dobra, wyzwanie czy całowanie - zapytał Marek i jednocześnie oblizał wargi dla żartu.
-Fuj, dobra, wyzwanie, wszystko by tylko nie całować się z tym zboczkiem - odpowiedział Michał.
-Dobra - zamyślił się Patryk.
-Tylko nic głupiego - zaniepokoił się Michał, bo już troszkę poznał Patryka. Domyślał się, że jego pomysły mogą być czasem nieprzewidywalne.
-Ok, na początek coś prostego, zaraz wracam - poszedł na chwilę do kuchni i wrócił z kieliszkiem pełnym jakiejś cieczy.
-Co to jest? - zapytał Łukasz a Michał tylko skrzywił się na widok kieliszka.
-Moja specjalna mikstura dla kolegi Michała - powiedział Patryk i podał kieliszek Michałowi.
-Do dna zatem - powiedział Marek i roześmiał się.
-Czasami nie wiem dlaczego się na to godzę - powiedział Michał i jednym łykiem połknął zawartość kieliszka.
Skrzywił się, przez chwilę myślał, że wszystko cofnie mu się z powrotem.
-O kurwa, co to było? Mam jeszcze ciągle tego posmak w ustach, dajcie mi piwo - Łukasz podał mu swoją butelkę, ten wypił kilka łyków.
-Na pewno chcesz wiedzieć co to było? - zapytał Patryk.
-Nie, nie chcę, przynajmniej nie teraz, bo to pewnie zwrócę jak się dowiem. Dobra gnidy, moja kolej - uśmiechnął się krzywo i zakręcił butelką.
Padło na Marka, a ten tylko uśmiechnął się.
-No tak, nie warto go nawet pytać, co wybiera... - powiedział Michał i westchnął.
-Całowanie! - powiedzieli jednocześnie Michał i Patryk, którzy domyślili się, co wybierze.
Marek rozradowany zakręcił butelką:
-No skarbie, pokaż z kim się będę całował - powiedział do butelki. Butelka wskazała Łukasza.
Łukasz może nie pokazał tego po sobie, ale nie miał nic przeciwko pocałunkowi z Markiem, który był dość atrakcyjny. Miał czarne, krótko przystrzyżone włosy, brązowe oczy, wielkie, głębokie, takie, które nie jednemu facetowi zawróciły w głowie i te usta, pełne, namiętne... Marek przerwał rozmyślania Łukasza, bo znalazł się przy nim i dosłownie wbił się w usta Łukasza, całował agresywnie, nawet zbyt agresywnie jak na gust Łukasza. Chłopakowi tchu już brakło, ale Marek nie zamierzał przestawać, całował ciągle namiętnie, głęboko wpychając język, aż w końcu Łukasz go wręcz odepchnął.
-Ho, ho, a liczyliśmy, że potrwa to dłużej niż minutę, a tu proszę, takie rozczarowanie - powiedział ironicznie Michał.
Patryk natomiast nie odezwał się ani słowa. Łukasz widział tylko przez chwilę jego wzrok wbity w jego osobę, ale po chwili Patryk uciekł  wzrokiem.
Łukasz przez moment poczuł się dziwnie, jakby lekkie poczucie winy go ukłuło. Po chwili jednak otrząsnął się z tego: “przecież to Patryk wymyślił tą głupią grę, więc niech teraz nie patrzy tak na mnie, poza tym, to nie ja wbiłem komuś jęzor w usta, a ktoś mi” - pomyślał. “poza tym co go to ma obchodzić, szczególnie teraz”. Rozmyślania przerwał mu Marek, który znowu zakręcił butelką, tym razem szyjka odwróciła się w stronę Patryka:
-No, wiedziałem, że w końcu na mnie padnie, biorę wyzwanie, ale momencik, przyniosę kolejne browary - powiedział i poszedł do kuchni, zaraz wrócił z czterema piwami.
-No dawaj, byle coś dobrego - powiedział pewny siebie.
Marek spojrzał na zegarek, a po chwili uśmiechnął się złośliwie.
-Ok, pod nami mieszka bardzo fajny sąsiad...
-Co Ty mów... - chciał powiedzieć Michał, ale Marek mu przerwał w pół słowa.
-Cicho, ja wymyślam zadanie, Ty nie wtrącasz się teraz. Jak już zacząłem, pod nami mamy cudownego sąsiada, weź idź pożycz od niego odrobiny cukru - powiedział Marek.
-I co? I tyle? - zapytał zaskoczony Patryk.
-No tyle, nie będziemy przecież okrutni, nie? - uśmiechnął się Marek.
Patryk zaczął podejrzewać jakiś podstęp, spojrzał na Michała, ale ten siedział z kamienną miną i uciekał wzrokiem od wzroku Patryka. Łukasz zaczął zastanawiać się, co jest grane, ale coraz bardziej mu się zaczynała zabawa podobać, zatem dodał:
-No to co Patryk, chyba nie boisz się iść pożyczyć odrobiny cukru, co? - powiedział bardziej złośliwie niż chciał, przy czym niewinnie uśmiechnął się.
-Heh, dobra, wiem, że tego pożałuję, ale pójdę - powiedział Patryk i wypił prawie całą butelkę piwa na raz ku zaskoczeniu pozostałych. Spojrzał na ich zdziwione miny.
-No co, to tak na większą odwagę.
Zaraz cała czwórka znalazła się na klatce, dopiero kiedy wstali poczuli, że już są troszkę wstawieni, ale też cała czwórka zaczynała się świetnie bawić, nawet Michał, który czasami wykreśla ze swego słownika wyrażenie “dobra zabawa”. Michał, Marek i Łukasz zatrzymali się na półpiętrze:
-No, dalej nasz bohater idzie sam - stwierdził ciągle uśmiechający się Marek.
-Zaczynam nie lubić tego Twego uśmiechu...
-Witaj w klubie - powiedział kwaśno Michał.
-W każdym razie mam nadzieję, że tam nie mieszka jakiś facet z trzema głowami czy coś i że nie odgryzie mi głowy zaraz po otworzeniu drzwi, prawda? - Patryka obleciał lekki strach.
-No co Ty, nie tak od razu... zresztą, jak się boisz, to możemy całować się przez resztę nocy, tylko Twoje i moje usta - Marek puścił oko do Patryka.
-Ha, ha, przekonałeś mnie, idę do tego sąsiada, nie może być przecież gorszej opcji niż całowanie się całą noc z Tobą - zadrwił Patryk, choć wcale myśl o całowaniu z Markiem nie wydawała mu się straszna, wręcz przeciwnie.
No ale teraz nie chodziło już o to, teraz musiał pokazać, że nie jest tchórzem, więc nie mógł się wycofać “heh, cholerna męska duma, ciekawe kto tam mieszka, no dobra, przekonajmy się” - pomyślał i zszedł po schodach na niższe piętro, jeszcze raz obejrzał się na kolegów pozostawionych wyżej, przęłknął ślinę i w końcu zapukał...   
Początkowo nikt nie otwierał, Patryk już się cieszył, że nikogo nie ma, gdy nagle usłyszał kroki. Otworzył jakiś facet około 60-tki, był całkowicie zaspany. Patryk dopiero sobie uświadomił, że już dawno jest po pierwszej w nocy. Facet mało przyjemnym głosem zapytał:
-Czego?
-Dobry wieczór Panu... ja...
-Wieczór? Ty wiesz która jest godzina człowieku? Jaki wieczór do cholery? Czego chcesz? Mam wezwać policję? - zapytał facet.
-Policję? Nie, ja tylko cukru chciałem pożyczyć, bo widzi Pan...
-Cukru? Człowieku, jakiego cukru? - facet sięgnął po miotłę stojącą w jego przedpokoju i przyłożył nią Patrykowi.
Patryk nie zdążył odskoczyć, zaraz dostał ponownie.
-Cukru mówisz - dyszał starzec - udaje, że chce pożyczyć cukru a wpadł okraść mnie. Już ja was znam młodych! - sapał dalej i okładał Patryka, ten zaczął uciekać w dół klatki.
Marek zaczął się głośno śmiać, podobnie Łukaszowi wydało się to strasznie zabawne, zwłaszcza jak na to patrzyło się z boku. Po chwili cała trójka zobaczyła jak starszy pan wraca do domu i zatrzaskuje drzwi.
-Co to za jeden? - zapytał Łukasz.
-To pan Mierzejeski. Nie znosi młodych i jest dość przewrażliwiony.

Raz chciałem mu pomóc wnieść torby z zakupami do mieszkania, to wyzwał mnie od złodziei i oszustów, potem mieliśmy z nim jeszcze kilka akcji, ale to długa historia - opowiedział w skrócie Michał.
Marek natomiast zauważył wracającego wściekłego Patryka:
-Oho, ja cofnę się lepiej do domu, bo ta mina mówi mi, że długo nie pożyję.
Zaśmiał się i szybko zwiał do mieszkania. Łukasz i Michał próbowali ułagodzić Patryka, udało im się, kiedy weszli do mieszkania. Cała trójka już śmiała się z tego, co się wydarzyło. Marek natomiast wyłonił się z kuchni z wódką:
-Dobra panienki, czas na coś mocniejszego!
Od tego momentu impreza rozkręciła się całkowicie. Śmiali się, gadali, tańczyli i pili... pili bardzo dużo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz