niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 2



Witaj nowe


W końcu po przespanej w większej części  podróży z radością, ale i niepewnością otworzył drzwi od samochodu i wysiadł. Przeciągnął lekko zasiedziałe kości i westchnął do siebie: “no to zaczynamy.... znowu”. Rozejrzał się wokół, osiedle wydawało się całkiem spokojne, może aż za. Zupełnie odmienne od tego, na którym do tej pory mieszkał. Po chwili z samochodu wysiadł i Patryk, spojrzał na Łukasza i rzucił:

- Coś niemrawo wyglądasz. Masz jednak wątpliwości?

- Tak i to wiele  - pomyślał w głębi ducha Łukasz, ale by utwierdzić się w podjętej decyzji i zamaskować swój lekko zmieszany stan, rzucił krótko:
- Chodź,  bierzemy się do roboty.
Wyjął z kieszeni klucze, zwykłe, trzy sztuki, nie różniące się zbyt od siebie, na jednym kółku. Obaj weszli na górę szybko pokonując schody. Był tak podniecony nowym miejscem, że zapomniał o windzie i kartonach, jakie zostały w samochodzie. Otworzył drzwi na oścież i zaciągnął się powietrzem.
- Tego mi było trzeba - rzucił bezwiednie i wszedł wgłąb mieszkania.
Patryk podążył za nim, zauważył fotel i bezceremonialnie na nim zasiadł.
- Wiesz, trzeba zrobić parapetówkę!
- W sumie... tylko kogo bym mógł zaprosić? . Zupełnie nikogo tu nie znam.
- Pomyślimy o tym potem, koniec siedzenia, po pudła marsz! - rzucił Patryk by nie dopuścić do wpędzenia się w nastrój jakże niebezpiecznych rozmyślań.
Obaj zeszli na dół po kartony. Patryk otworzył bagażnik, nachylił się nad klapą a Łukaszowi ukazał się widok wysuwającej się spod jego spodni czerwonej, szerokiej gumki bokserek.
-  Wciąż takie nosi, zupełnie jak kiedyś-  pomyślał i lekko odpłynął myślami dobrych kilkanaście miesięcy wstecz. Z odrętwienia wyrwał go wkładany w jego ręce pakunek.
- Nie śpimy! - rzucił Patryk - dokładając kolejne pudło.
Obładował Łukasza pakunkami, któremu ledwo wystawała z nad nich głowa, sam wziął po kilka toreb w ręce i trzasnął bagażnikiem.
Tym razem jednak, by nie człapać się na szóste piętro, postanowili skorzystać z windy. Wchodząc na półpiętro usłyszeli, że ta akurat zjeżdża na dół. Przyspieszyli kroku licząc, że będzie łatwiej im wejść do niej, gdy wysiadający przytrzymają im drzwi.
- Ejjj zasłaniasz mi cały świat - rzekł Łukasz obładowany tobołami- rusz ten tyłek i otwórz mi drzwi.
Zupełnie nie zdawał sobie sprawy, że nie są sami przed wejściem do windy. Nagle usłyszał nieznajomy głos...
- Hmmm, chętnie ruszyłbym tyłek, żebyś mógł wejść …
Łukasz zdębiał totalnie. Całkowicie się zaciął i nie potrafił wydobyć z siebie ani słowa. Patryk stojąc z boku i widząc całą tą komiczną sytuację nabijał się w duchu.
Nieznajomy bawiąc się jednak całym zdarzeniem, jak gdyby nigdy nic otworzył im drzwi od windy i rzekł szarmancko “proszę”, uśmiechając się przy tym i dokładnie przyglądając wprowadzającym się, którzy go mijali wchodząc do kabiny. Sam wsiadł razem z nimi i wcisnął przycisk z napisem “6”.
- Które wam wybrać? - zapytał pomocnie, powodując jeszcze większą konsternację i czerwoność na twarzy Łukasza, który cieszył się że może być bezpiecznie schowanym za swoimi kartonami.
- My też na szóste - odpowiedział Patryk
by skończyć nieznośnie o ułamki sekund za długą ciszę .

- To wprowadzacie się do tego pustego mieszkania pod 25?
- Wprowadza się on - wskazał głową na Łukasza - ja tu tylko robię za tragarza dziś...
- Dziś za tragarza a jutro za kogo?
Sąsiad wydawał się być całkowicie bezczelny i bezpośredni. Co gorsza, najwyraźniej czerpał z tego wielką radość kiedy obaj tonęli w pokładach zażenowania.
Winda dojechała do swego celu, cyniczny sąsiad znów otworzył i przytrzymał drzwi, by chłopcy mogli spokojnie opuścić windę.
Na odchodne, gdy ci już zmierzali do drzwi rzucił:
- Powodzenia w urządzaniu się, tylko uważajcie ściany są tu cienkie - obaj zlustrowali jego radosny wyraz twarzy i wiedzieli już, że będzie wesoło.
- Dzięki - bąknął Łukasz i nieco za mocno trzasnął drzwiami, wciąż wkurzony na siebie za faux pas z parteru i całą tę sytuację.
Łukasz co jakiś czas zerkał na zegarek i widział że czas rozstania i zostania samemu w pustym mieszkaniu nieubłaganie nadciąga. Stąd też wymyślał coraz to nowe rzeczy do zrobienia, w których pomocny okazać by się mógł Patryk. Im później było, tym bardziej cieszył się, gdyż wiedział że ten pierwszy nie lubi jeździć po ciemku.
- Dobra, ja się zbieram - z lekkim zniechęceniem w glosie powiedział Patryk
- Trochę jest już późno... - z nadzieją w głosie zaczął Łukasz - może lepiej byś został, jutro wrócisz?
- No w sumie, masz rację - odparł z radością w głosie, wszak nie wiedział kiedy znów będą mieli okazję się spotkać.
- Wiesz, to już drugie ściany w których goszczę …- z nostalgią wydukał Patryk - nie żebym coś wspominał, bo to Twoja domena jak widzę, ale chyba sentyment Cię ponosi ?
- Nic mnie nie ponosi, ot po prostu nie chcę tak z nagła zmieniać wszystkiego, jeden jeszcze wieczór z częścią ze “starych śmieci” czyli Tobą, na oswojenie nowego miejsca się przyda.
- Haha - zaśmiał się dość rubasznie - tak, stare śmieci . Powiedziałeś im “papa” , więc teraz ogarniaj nowe. Tak czy siak na trzeźwo tego nie ogarniemy. Poczekaj tu chwilę, zaraz wracam !
Wyszedł nie czekając na przyzwolenie. Kiedy zszedł na dół i otworzył bagażnik usłyszał ujadanie psa. Podniósł głowę i zobaczył małego ratlerka. Zaśmiał się pod nosem i uznawszy “to coś” za mało groźne, zaczął szperać w bagażniku. Wyciągnąwszy odpowiedni na tę okazję trunek i zamknąwszy bagażnik stanął jak wryty. Przed nim stał rosły jegomość, który dość natarczywie wpatrywał się w niego.
- Witam znów sąsiada - zagaił z szelmowskim uśmiechem- czyżbyśmy oblewali nowe gniazdko?
- Oblewanie to zbyt hucznie powiedziane - odpowiedział sucho, choć szybko się zreflektował co do tonu. W jego głowie przeszła myśl o całkiem miłej imprezie z nowymi sąsiadami swojego kumpla.
- Przecież on jest taki nieśmiały... Minął by rok zanim by kogoś poznał, a tak może mieć znajomych już w ciągu następnych kilku minut... - z troską pomyślał o Łukaszu.
- Ekhm, w sumie masz rację, trzeba oblać to nowe gniazdko - uśmiechnął się dość perfidnie- więc może wpadniecie? Trzeba się integrować z sąsiadami !

Nie musiał czekać długo na potwierdzenie. Obaj weszli na górę. Sąsiad odprowadził psa, chwilę porozmawiał ze swoim flatmate’em i po kilku chwilach mieli dołączyć do na prędce zorganizowanej posiadówki.
- Szykuj szkło, będziemy mieli gości! Mówiłem, że musi być parapetówka! - wykrzyczał niemal w kierunku Łukasza, który zajmował się już rozpakowywaniem kartonów.
Ten posłał w jego kierunku mordercze spojrzenie, bo nie tak wyobrażał sobie pierwszą noc w nowym mieszkaniu i być może ostatnią, jaką będzie miał okazje spędzić z Patrykiem. Tymczasem rad, nie-rad musiał przystać na nową sytuację i zacząć pełnić honory gospodarza, które najchętniej zrzuciłby na swego przyjaciela,  wszak to on był prowodyrem tego całego zamieszania. Ten zrozumiał co oznacza ten wzrok i trochę się z tego powodu zasępił, jednak przystąpił do realizacji planu, wiedząc lub wierząc, że jego pomysł by zorganizować imprezę jest słuszny. Wtem zadzwonił  dzwonek, nie było wiec czasu na wyjaśnienie tej sytuacji. W drzwiach stanął chłopak z windy dzierżący w ręku baniak wina, oraz drugi - z półmiskiem z makaronem z brukselką.
- Akurat mieliśmy w planach kolację, ale skoro okoliczności uległy zmianie, to na nowe mieszkanie - rzucił na wstępie -Michał jestem, a to Marek, jego już mieliście  chyba okazję poznać, po czym przepuścił go w drzwiach lekko klepiąc go dłonią po tyłku,  gdy ten obok przechodził.
Nie pozostało to nie zauważone przez gospodarzy.  Łukasz nieco stracił swój pierwotny dystans do gości, a Patryk utwierdził się w przekonaniu, że jego szalone nieco pomysły jednak się sprawdzają  i już  obaj wiedzieli, ze nadchodzący czas nie będzie najnudniejszym !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz