niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 6


Sąsiedzi i zaproszenie

Łukasz wracając z pracy przechodził korytarzem, kiedy jego uwagę przykuły głośne epitety. Zatrzymał się i z ciekawości próbował zlokalizować ich źródło. Nie było to trudne, gdyż głosy były już mu znane.
- No kurwa, ile mam trzymać tę szafkę?? nie możesz wiercić szybciej?
- Zamknij się i mnie nie poganiaj, jesteś długi, to możesz robić za drabinę...
Łukasz przez chwilę się zawahał i pomyślał, że może nowym sąsiadom w czymś pomóc, a przy okazji może dowie się o przebiegu wczorajszej imprezy, z której pamiętał niewiele. Zadzwonił do drzwi i zaraz potem tego pożałował słysząc huk uderzającego o podłogę przedmiotu i głośny wrzask Michała. Minęła krótka chwila i ujrzał w drzwiach Marka.
- Cześć - uśmiechnął się jak tylko mógł najsympatyczniej- słyszałem idąc, że macie jakiś problem, może potrzebna wam pomoc? - zapytał trochę nieśmiało, gdyż domyślił się, że spadający przedmiot to chyba jego zasługa.
- Hej, świetnie, żeś się napatoczył ! -z entuzjazmem odpowiedział Marek- pomoc potrzebna, bo ja już nie mam siły do tego matoła, który nie potrafi wywiercić dwóch otworów w ścianie. Wchodź!.
Łukasz wszedł do mieszkania i zobaczył Michała skulonego pod ścianą i trzymającego się za stopę. Na podłodze leżała rozwalona półka, a z sofy dobiegało ciche skamlanie ratlerka, który ze strachu schował się za poduszki.
- Hmm, wiecie ja w zasadzie jestem mało techniczny, ale może łatwiej by było, jakbyście odznaczyli punkty na ścianie i dopiero wiercili? - zaśmiał się ironicznie Łukasz.
- Co ty kurwa nie powiesz Panie Dobra Rado - odgryzł się jadowicie Michał.

Wszyscy zaczęli się śmiać niemal jednocześnie i wybitnie nerwowa atmosfera rozpłynęła się dość szybko. Michał zasiadł na sofie rozmasowując nogę, a Marek zniknął w kuchni.

- Czego się napijesz sąsiad, kac męczy po wczorajszym? Może browarek? - zaproponował Marek.
- A wiesz, że chętnie, choć kac mi już na szczęście minął, ale zimne piwko się przyda. A tak przy okazji, jak już mówimy o wczorajszej imprezie, to hmm, opowiecie mi jak się ona skończyła, bo chyba niewiele pamiętam z końcówki - zawstydził się trochę Łukasz.
Długi przyniósł z kuchni trzy zimne piwa i zasiadł na podłodze. Zapalniczką otworzył browara i zaczął się śmiać.
- Wiesz sąsiad, było całkiem wesoło, masz rozrywkowego kumpla, a z tego co zauważyłem, jak wypijesz, to też niezły z ciebie aparat - mrugnął znacząco do Michała, a ten uśmiechnął się radośnie.
- Yyy, a tak dokładniej, to co masz na myśli mówiąc aparat?
- Kompletnie nic nie pamiętasz? Cóż, chyba dziś nic Ci nie powiemy. Potrzymamy Cię trochę w niepewności haha - zaśmiał się rubasznie i nadpił piwo.
- Dzięki, wiedziałem, że mogę na was liczyć... - pociągnął sporego łyka i poczuł, że zaczyna się rumienić.
- Nie przejmuj się Łukasz, grunt, to dobra zabawa, a z Tobą widać będziemy mieli taką zagwarantowaną- dodał Michał.
Łukasz w tym momencie zaczął żałować, że zgodził się na Patryka pomysł z parapetówką. Miał nieodparte wrażenie, że zrobił z siebie niezłego idiotę, ale skoro dalej z nim rozmawiali, miał nadzieję, że nie było aż tak strasznie.
- A tak z innej beczki Łukasz, to jakie plany na weekend? - zapytał Marek
- Jeszcze nie wiem, możliwe, że przyjedzie Patryk, a czemu pytasz?
- Bo mam próbę przedstawienia w którym gram i pomyślałem, że może chciałbyś wpaść do teatru, o ile nie nudzi Cię taka rozrywka.
Łukasz zerknął kątem oka na Michała, który nie przestawał się uśmiechać i nie wiedząc czemu, ale wyczuwał w tym jakiś plan Marka. Nie chciał dociekać jednak, co miał na myśli. Marek bardzo mu się podobał, więc chciałby się z nim spotkać, ale przecież umówił się z Patrykiem...
- Wiesz, chętnie, ale jeśli przyjedzie Patryk, to raczej nie będę mógł go zostawić- z pewnym smutkiem odpowiedział.
- Nie ma problemu, Patryk może iść z nami, jeśli zechce, Michał też się wybiera, więc nie będzie nudno- zawyrokował Marek- zatem postanowione!.
Dopili piwo i Łukasz zaczął zbierać się do wyjścia.
-Chyba poradzicie sobie jednak sami, ja uciekam, muszę odespać tą szaloną noc, choć nie wiem, jak szalona była- zmierzył ich srogim wzrokiem i wyszedł do siebie. Chłopcy zaczęli na nowo skręcać szafkę i udało im się ją w końcu w wielkich bólach zawiesić na ścianie.
Łukasz wróciwszy do domu poczuł zmęczenie, a szybko wypite piwo sprawiło, że ogarnął go wybitny leń. Pozbył się garnituru, z lekka ogarnął bałagan po imprezie i poszedł wziąć prysznic. Po powrocie z łazienki rzucił się na łóżko i zwyczajnie odpłynął...
Jego podświadomość zaczęła wyświetlać zupełnie abstrakcyjne obrazy. Zmieniały się scenerie, zmieniały się pozycje, a jedynymi stałymi w tym seansie był seks pełen namiętności i osoba Marka. Nawet w tym śnie sam się sobie dziwił, dlaczego akurat Marek a nie Patryk gra pierwsze skrzypce, choć wydawać by się mogło, że do sytuacji pasuje bardziej inny instrument... Z każdą chwilą ich akt nabierał na sile. Zaczynali od niewinnych pocałunków i wędrujących po ciele dłoni dających rozkosz z dotyku dla obojga. Za chwilę już całowali się namiętnie, żeby nie powiedzieć ostro i wulgarnie. Ich języki splatały się ze sobą w jakiś wyrafinowany i perwersyjny sposób, wargi pieściły się wzajemnie w dotyku i natarczywie kierowały się na resztę ciała, jakby miały się tym smakiem nasycić na długi czas. Tak było kiedy znaleźli się w ciemnej piwnicy, a podniecenie wzmagane adrenaliną sięgało zenitu. To tam Łukasz przyparty do muru zaznawał rozkoszy z ust Marka, które oplatały mocno jego przyrodzenie. Nie trwało to długo, gdyż chwilę później znajdowali się już w zupełnie innym miejscu. Leżeli na polanie osłoniętej z jednej strony drzewami a z drugiej wysokimi skałami. W wysokiej trawie kochali się spokojnie, czerpiąc maksymalną rozkosz z tego, co jeden drugiemu dawał. Dziwne i irracjonalne były te epizody we śnie. Skakali z miejsca na miejsce i nigdzie nie mogli zaznać tej maksymalnej rozkoszy zwieńczonej orgazmem.
Łukasz obudził się nagle wyrwany z tego mało konkretnego snu i nie wiedzieć czemu podążył do drzwi.
-Ludzki umysł najwyraźniej potrafi płatać figle będąc na granicy jawy i snu- pomyślał jedynie i  otworzył drzwi, a ujrzawszy w nich Marka wstrzymał oddech.
Przetarł oczy ze zdziwienia, chciał się nawet uszczypnąć, ale jakoś się powstrzymał. Marek nie wiedział, że Łukasz był jeszcze w letargu sennym. Wszedł do mieszkania, kiedy ten ustąpił mu miejsca w drzwiach.
Stanął w przedpokoju i obserwował kolegę dość bystrym wzrokiem. Łukasz długo nie myśląc, a może przede wszystkim nie myśląc w ogóle, zdecydowanie podszedł do Marka, chwycił go dłonią za kark i zdecydowanym ruchem przywarł swoimi wargami do jego warg. Zaczął go namiętnie całować, nie pozwalając mu się zupełnie ruszyć. Zdumiony Marek był jak zahipnotyzowany, niezdolny do niczego innego, jak tylko do oddawania pocałunków Łukasza. Kiedy zabrakło im tchu, Łukasz chwycił Marka za rękę, szybko zaciągnął do pokoju, rzucił na łóżko i zrealizował do końca to, o czym wcześniej śnił. Mimo iż nie była to ani piwnica, ani polana, czy inne miejsce, nie miał absolutnie żadnych wątpliwości, że chce tu i teraz poczuć w sobie Marka, jego silne ramiona, jego gorące wargi na swoim napiętym do granic możliwości sztywnym członku. Pragnął mu się oddać lubieżnie i dziko, niemal ze zwierzęcym instynktem, zaspokajając ich obu jednocześnie. Tak też się stało. Nie wiedzieli ile to trwało, nie analizowali sytuacji, nie myśleli o niczym innym, jak tylko o zaspokojeniu tego pożądania. Błyskawicznie pozbyli się ubrań, obłapiali się dłońmi, a wargi smakowały każdy kawałek ich ciał. Łukasz dosiadł Marka i jednym ruchem nabił się na niego, by zacząć coraz szybszy galop. Coraz większa przyjemność ogarniała ich obu, a sen który miał wcześniej dodawał tylko wigoru Łukaszowi. Obaj jak na komendę doznali silnego orgazmu, a ich ciałami wstrząsnęły dreszcze. Opadli na łóżko i dopiero po chwili uświadomili sobie, co przed chwilą zaszło... Popatrzyli na siebie zdziwieni, ich wzrok wyrażał również i przerażenie. Nie wiedzieli, co mają zrobić, a cisza wydawała się być wręcz bolesna. Marek pospiesznie chwycił ubranie, założył tylko spodnie i trzymając resztę rzeczy w dłoni wybiegł. Łukasz równie zszokowany zaczął się panicznie śmiać, jakby to miało być jakimś antidotum na tę sytuację. Kiedy opanował śmiech, wziął długi prysznic i zupełnie bez poczucia jakiejkolwiek winy, a wręcz z zadowoleniem znów zasnął. Nie wiedzieć czemu tym razem przyśnił mu się Patryk...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz