niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 11


Prośba Marka

- Taaaak? - zaspanym głosem zapytał Łukasz odbierając telefon.
- Cześć Łukasz, wybacz, że cię budzę tak wcześnie i przeszkadzam, ale mam duży problem i potrzebuję pomocy.
- Facet nie strasz mnie, co się stało?
- To raczej nie na telefon, czy możemy się jak najszybciej spotkać?
- Hmm, mogę po pracy, niedługo wychodzę
- Aaaaaa no nic, rozumiem, dobrze
- Ejże, co się stało?
- Michał jest w szpitalu, w nocy o mało nie umarł, muszę z kimś pogadać i się poradzić.
- Dobra, może uda mi się wziąć wolne, oddzwonię za chwilę.
Łukasz chwycił za telefon, wybrał numer szefowej narażając się z powodu tak wczesnej pory, ale przeczuwał, że sprawa jest poważna i nie chciał zostawiać kumpla z tym samego. Po dwu dzwonkach odebrała Olga.
- Cześć piękna i fachowa siło robocza, czemu dzwonisz tak wcześnie?
- Przepraszam cię najmocniej że cię budzę, ale mu...- przerwała mu Olga
- Nie spałam już, piję kawę i czytam plotki w necie, co tam?
- Mam pilną sprawę do załatwienia, przyjaciel - odrobinę przesadził w sumie - jest w szpitalu w ciężkim stanie, muszę załatwić kilka spraw i zastanawiałem się, czy mógłbym...
- Jasne, możesz wziąć wolne, ale wiesz, że będziesz to musiał odrobić ?
- Oczywiście, że odrobię, przepraszam za zamieszanie i dziękuję, że się zgod..
- Drobiazg - znów mu przerwała, co zaczynało go trochę irytować- wracam do plotek, a Ty się spisz jako przyjaciel. Całuję Cię.
Łukasz nie zdążył się pożegnać i usłyszał w słuchawce jedynie sygnał po rozłączeniu. Wybrał numer Marka i natychmiast uzyskał połączenie. Domyślił się, że ten z niecierpliwością czekał z telefonem pod ręką.
- Maro, załatwiłem wolne. Jestem w domu, więc możesz wpadać.
- Dzięki, za chwilę będę - odparł po czym wstąpił jeszcze do sklepu po alkohol. Musiał jakoś uspokoić nerwy, mimo iż dopiero dochodziła siódma rano. Wbiegł na górę nie czekając na windę i zapukał w drzwi Łukasza.
- Otwarte, wchodź
- Znał już rozkład mieszkania, zdjął lekko przemoczone buty i poszedł do kuchni, w której Łukasz przygotowywał kawę.
- Hej Maro - spojrzał na kolegę i zobaczył go w opłakanym stanie - wyglądasz jak zoombie. Siadaj.
Marek wyjął z torby butelkę wódki i sok. Wzrokiem zasugerował kieliszki.
- Napijesz się ze mną? Muszę się uspokoić
- Najpierw może jednak coś zjesz?. Łukasz podsunął mu talerz z tostami, które dopiero zrobił.
- Nic nie przełknę, dzięki daj tylko szkło
- Nie, albo zjesz i wypijemy, albo nawet nie otwieraj butelki
- Ok - wziął tosta i dopiero jego zapach wzbudził w nim głód. Zjadł dwie sztuki, a Łukasz w między czasie zrobił drinki.
- Co się stało? - zapytał zmartwiony patrząc na kolegę
- Muszę Ci powiedzieć coś o Michale.
- Słucham - Łukasz usiadł na stołku chwycił za szklankę z drinkiem, choć nie miał specjalnie nawet ochoty na alkohol.
- Michał od roku bierze narkotyki. Miał ostatnio przerwę bez i już myślałem, że z tym skończył, ale kiedy byliśmy wtedy na bilardzie znów się zaopatrzył.
- To ten dres tak?
- Tak, Kuba mu opycha towar. Miał działkę i jak się z Tobą pożegnaliśmy pokłóciliśmy się. Zamknął się u siebie i zażył. Potem padł nieprzytomny i o mało się nie udusił. Zatrzymało mu się serce. Mój przyjaciel go uratował. - w jego oczach pojawiły się łzy na wspomnienie tamtej nocy. Łukasz podszedł do kumpla i go przytulił. Widział na zazwyczaj radosnej twarzy pełnej uśmiechu i zadowolenia wielki ból i cierpienie. Marek sięgnął po drinka i wypił prawie całą szklankę na raz.
- Łukasz nie wiem, co mam robić. Nie chcę żeby umarł przez taką głupotę, ale moje tłumaczenia do niego nie docierają. On nie ma rodziny. Jestem chyba jedyną osobą dla której on coś znaczy- westchnął ciężko. Mam do ciebie prośbę. Wspominałeś o kumplu, który jest prawnikiem...
- Tak, Darek jest prawnikiem. Po co ci prawnik?
- Chciałem się dowiedzieć, jak prawnie rozwiązać kwestię przymusowego leczenia Michała. Jeśli nic nie zrobię on się zaćpa na śmierć. Następnym razem może nie mieć tyle szczęścia.
- Jasne, zadzwonię do kumpla jeszcze dziś, podam mu Twój numer i poproszę o kontakt z Tobą, ok?
- Dzięki, przepraszam, że cię tym obarczam, ale nie wiedziałem do kogo uderzyć
- Nie dziękuj, nie ma za co. Gdzie on teraz jest?
- W klinice u mojego przyjaciela Grega. Będzie tam przez tydzień. Tyle mam czasu żeby coś wymyślić.
Obaj ciężko westchnęli i się zamyślili. Długo rozmawiali na ten temat. Marek nalał sobie kolejnego drinka, wypił szybko i poczuł jak kręci mu się w głowie. Cała sytuacja i brak jedzenia sprawiły, że był nieźle wstawiony. Chciał wstać, ale szybko opadł na stołek.
- Marek,  połóż się u mnie, ja popracuję w domu, a jak się wyśpisz zorganizujemy jakieś żarcie. Musisz odpocząć, bo jutro Twój ważny dzień.
- Dzięki Łukasz, prawdziwy z ciebie kumpel.
Łukasz posłał Markowi łóżko, zamknął drzwi od sypialni a sam zasiadł w salonie do laptopa, aby trochę nadgonić robotę. Trudno mu szło, bo nie mógł się skupić. Po kilku godzinach Marek się obudził. Zamówili jedzenie i żeby zabić czas i myśli oglądali filmy. Późnym wieczorem Marek pożegnał się i poszedł do siebie przygotować kilka rzeczy na jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz