niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 4


Poranek


Po dość wesołej i spontanicznej parapetówce, na której Łukasz poznał dwóch kumpli w nowym miejscu, przyszedł czas na przyziemne sprawy. Michał i Marek nad ranem wrócili do siebie, a on został jedynie z Patrykiem. Obudził się z bólem głowy i nie wiedział czemu trudno mu było oddychać. Szybko się zreflektował, że to Patryk swoją głową przygniatał mu klatkę a ręką obejmował go dość silnie mimo snu. Uśmiechnął się delikatnie, bo przypomniał sobie ten czas, kiedy byli razem w czymś, co niby można było nazwać związkiem. Lubił jego bliskość, kiedy się do niego przytulał i mimo, iż czasem czuł się przez te uściski przytłamszony pozwalał mu na to z przyjemnością. Trwałby tak teraz dłużej, bo nie chciał się pozbywać tej odrobiny dotyku, którego od dłuższego czasu nie miał okazji doświadczać, ale obowiązki w tym momencie wydały mu się zdecydowanie ważniejsze.
- Ejj Ty !!! Casanova, budź się!!! - niemalże krzyknął Patrykowi do ucha - niektórzy muszą iść do pracy !
- Cichooooo proszzze! łeb mi pęka, jeszcze kilka minut ! - wyseplenił Patryk, po czym znów zasnął w najlepsze.

Łukasz nie miał zbyt wiele czasu, więc wyślizgnął się z objęć Patryka, wstał z łóżka i wzrokiem ogarnął pobojowisko po wczorajszej imprezie.
- Kurwaaaaa, co tu się działo??? - zaklął pod nosem z przerażeniem i próbował cofnąć się pamięcią do wczorajszej nocy.
Przypomniał sobie o grze w butelkę, pamiętał że tańczył, skojarzył nawet ostry pocałunek z Markiem. Reszty wydarzeń nie mógł sobie przypomnieć. Miał jedynie nadzieję, że nie doszło do jakiś większych ekscesów. Podszedł do drzwi szafy, zdjął wiszący w pokrowcu garnitur, położył go na oparciu fotela, wyjął z torby ręczniki i przybory toaletowe i poszedł do łazienki. Przyjrzał się sobie w lustrze i uznał, ze dwudniowy zarost nie upodabnia go jeszcze do Rumcajsa i na upartego przejdzie, poza tym będzie wyglądał zdecydowanie poważniej i zaniechał golenia. Wszedł pod prysznic, puścił gorącą wodę a łazienkę stopniowo zaczęła wypełniać para.
Ciepło rozluźniło go dostatecznie, a zapach żelu miło relaksował. Kiedy się mył przypomniał sobie ten pocałunek z Markiem. Nie przepadał za nachalną i ostrą wersją pocałunków, ale teraz wydawał mu się bardzo podniecający. Efekty tych myśli objawiły się sztywnością, a dłoń bezwiednie podążyła na dół. Oparty o ścianę i otulony przez parę zaczął się zabawiać. Stracił poczucie czasu zupełnie, a pod powiekami jedynie pojawiały się obrazy Marka, który całował już nie tylko jego usta, ale i resztę ciała spragnionego tak bardzo mężczyzny. Zupełnie nie zauważył, że do łazienki wszedł Patryk, który przyglądał mu się już od dłuższego czasu. Mimo pary, woda zmywała mgłę z drzwiczek kabiny i Patryka oczom ukazał się całkiem wyraźny widok Łukasza. Patryk przez chwilę się zastanawiał, czy aby nie dołączyć do niego, ale zrezygnował. Mieli już swój czas i teraz uznali, ze przyjaźń to jedyne co ich łączy. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie użył w takiej chwili cynizmu.
- Koniobijco, podobno się spieszyłeś do pracy, a się tam zabawiasz w najlepsze- rzucił w przestrzeń spoglądając na siebie w lustrze.
Łukasz usłyszawszy głos Patryka zachwiał się w kabinie, strącił żel z półeczki a schylając się po niego przywarł swoimi pośladkami do drzwiczek. Tego widoku było już dla Patryka za wiele, a ucisk w bokserkach zaczynał być dość irytujący.
- I jeszcze mnie tu tym jędrnym tyłkiem kusisz sadysto!, kończ już, bo też bym się wykąpał, no chyba, że mam Ci pomóc, jak nie dajesz rady?
- Spadaj stąd, nie masz nic innego do roboty?
- Nie unoś się tak, przecież nie masz niczego, czego bym wcześniej nie lizał czy nie dotykał- pfff świętojebliwy się zrobił - dorzucił bardziej do siebie Patryk i wyszedł do kuchni.
Jego oczom ukazał się totalny burdel, ale zlokalizował czajnik elektryczny, który pożyczyli im sąsiedzi. Przypomniał sobie, że musiał się nieźle targować w zamian za tę przysługę, ale nie był do końca pewny na czym transakcja się zakończyła. Nalał wody, wsypał kawę i czekał aż się zagotuje. W międzyczasie wyszedł Łukasz przepasany jedynie ręcznikiem. Patryk lustrował go swoim wzrokiem, przypominając sobie każdy centymetr jego ciała, które tak bardzo go kiedyś podniecało. To się nie zmieniło zupełnie. Nie mógł już wytrzymać i udał się do łazienki.
- Zalej kawę Ukaszo i zapodaj mi jakiś ręcznik, bo ja niczego ze sobą nie wziąłem - rzucił za siebie znikając w łazience.
Łukasz wytarł się dokładnie, ubrał się i zalał kawę, zaniósł ręcznik Patrykowi i czekał, odrobinę się już niecierpliwiąc. Próbował ogarnąć ten bałagan, ale dał sobie spokój. Jego wzrok jedynie przykuło puste opakowanie po prezerwatywach leżące na blacie kuchni i zastanawiał się co ono tam robiło... Patryk wyszedł spod prysznica i dołączył do kumpla. Wziął porządny łyk kawy i widząc w co wpatruje się Łukasz uśmiechnął się do niego dość szyderczo.
- I Ty mnie nazywasz Casanovą, a sam to niby taki aniołek jesteś? - starał się mówić dość poważnie, choć wiedział, że zawartość opakowania została zużyta niezupełnie zgodnie z przeznaczeniem.
- Yyyy... o co Ci chodzi?
- O to, na co teraz patrzysz. Dałeś koncertowy popis swoich zdolności !
- Nie mów, że... - tu Łukasz urwał i marszcząc brwi próbował się skupić, by przypomnieć sobie bieg wydarzeń.
- Nie, nie, byłeś nawet dość grzeczny, chciałem Cię podpuścić, ale przerażenie na Twojej buźce wzbudziło we mnie litość - odparł cynicznie i wystawił język.
- Uffff, nie powinienem tyle wczoraj pić, nic nie pamiętam...
- Nie martw się, Marek z pewnością Ci przypomni - zaśmiał się głośno Patryk i odstawił kubek. - Jak chcesz mogę Cię odwieźć do pracy, a potem pojadę do domu, choć przyznam się, że chętnie bym zwiedził z Michałem miasto- spojrzał na Łukasza rozmarzonym wzrokiem.
- Jeśli mógłbyś, to byłoby super ! Nie znam miasta i nie wiem, jak się tam dostać
- Nie ma sprawy, możemy się zbierać
- Patryk... dziękuję za wszystko - podszedł do niego objął go i pocałował
- No już, już, nie ma za co i nie rozczulaj się tak. Będę Cię odwiedzał.
- A może zostaniesz jeszcze kilka dni? Urlop też dobrze Ci zrobi, pomógłbyś mi się urządzić. Szczoteczkę zawsze możemy Ci kupić - uśmiechnął się i liczył, że kumpel się zgodzi.
- Chętnie bym został, ale muszę wracać. Jeśli chcesz, mogę wpaść na weekend i zostanę ze trzy dni
- Świetnie, nie mogę się doczekać !
Dopili kawę ubrali się i wyszli. Patryk odstawił Łukasza pod budynek nowej firmy, w której miał pracować i pożegnali się umawiając się na spotkanie za kilka dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz